My (prod. Chris Carson)

To tylko my
Którzy znamy całą branżę na wylot
Kto o kim gada, kto udaje, a kto przerzuciłby kilo
Kto robi groźne miny, w sumie nie skrzywdziłby muchy
Kto niepozorny i po cichu robi najgrubsze ruchy

My
Nie mieliśmy szans, żeby tu być i na sukces
Życie na starcie posadziło nas do stołu przy wódce
Wielu z nas nie chce być jak nasz ojciec, ojczym czy wujek
A każdy z nas się taki staje, im bardziej próbuje

My
To co było w domu w nas zostanie na zawsze
Niedoceniani, pełni złości siedzieliśmy na ławce
A im bardziej nam wmawiano, że marzenia to lipa
Tym chętniej szliśmy tam po swoje, często ślepo na przypał

My
Chodziliśmy z głowami w chmurach
Nie o bogactwie i furach, marzyliśmy o zwykłych domach
W których nie będzie jak u nas, (o)
Możesz się zdziwić akurat
Na biurku leży nowy kontrakt, a na strychu matura

Rеal talk, problemów widmo
Już za nami paru znikło, nie taką przyszłość nam rysowali
Robię serię, by los mniе nie zgniótł jak origami
Nadal dzieckiem, bo ciągle żyję marzeniami, ej
Najgorsze za nami, najlepsze za chwilę na szlaku po dzień
Ty, ze szczytu będę wspominał jak trudno mi było tu wejść

Kierujemy się logiką, w życiu nic za friko
Rób sobie co chcesz, ale nie wchodź mordo w drogę bykom
Nasz optymizm często sprzeczny jest ze statystyką
Niejeden raz wykręcił liczby, potem obsrali go
Wasza skromność jest fałszywa, nasza to natura
Załatwiamy sprawy dużej wagi, lecz nie w garniturach
Wszystko po swojemu, nie jak się przyjęło, kumasz?
Żona ma być jak najlepszy kumpel, nie domowa kura

Niejednego z nas nie docenią, być może nawet nigdy
Wielu z nas zabierze do grobu swój talent tak jak blizny
Mimo tu żaden nie posłucha żadnej głupiej pizdy
Jesteśmy mądrzejsi im dłuższe są naszych błędów listy
Żaden z nich nie wpłynie na nasze zdanie, kocie
Studio wyjebane z sprzętem, warte więcej niż Ty w złocie
Jak wielkie statki na wodzie, płyniemy w swoją stronę
Widać po nas co potrafimy, nie ile zarobione

Real talk, problemów widmo
Już za nami paru znikło, nie taką przyszłość nam rysowali
Robię serię, by los mnie nie zgniótł jak origami
Nadal dzieckiem, bo ciągle żyję marzeniami, ej
Najgorsze za nami, najlepsze za chwilę na szlaku po dzień
Ty, ze szczytu będę wspominał jak trudno mi było tu wejść

(Wejść, wejść, wejść)



Credits
Writer(s): Krystian Silakowski, Bartlomiej Malachowski, Mateusz Przybylski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link