Fame Lover

Wybijam z klatki, podbija sąsiad
"Siema Tede!" Rąsia, rąsia
Nawija gadki, że coś tam, coś tam ogarnij
PLNY promocja, pozdro dla gościa
Są rzeczy, córka jest prawie dorosła
Dziurawe domowe budżety
Młoda Polska to dziś moda polska
Wchodzę do sklepu w bloku
W blokach takich sklepów jest multum
Wiesz co? Wolę to niż Tesco, chociaż jestem z głównego nurtu
Pa na to: za ladą stoi moja kumpela Doris, sprzedaje mi panadol
Ponadto zna co teraz wychodzi z kurtów...
Rolsonów, o, patrz mam gro ziomów, to nie to było moją misją
Pro, czuję chłód, gres z balkonu
Wsiadam w samochód, wybrane jeden z trzech
W BMW? Taki dźwięk? Pech
Toczę fele na Tankstelle zwaną Shellem
I to samo, pompuję tam BeeMę tym ONem
Wchodzę i płacę, i chodź dzieli nas kontuar
Przybijamy pięć, ten facet słucha mnie od WWA

Co się stało z tym, gdzie się podział ten syf
Nie chcę wiedzieć dziś nie jest tak jak miało być
Ty, jest jak miało być, a mało brakowało
Bym dał za wygraną i stanął
W drodze na szczyt Wchodzę na szczyt Kolejny koncert, konkret, komplet, jestem kontent
I co kurwa, podnoszę - koronę, czy dwie fałki sklejone trójkątem?
Pod jakimkolwiek kątem nie spojrzę będzie dobrze
W sensie, że mam to podejście, na które właśnie wejdzie jaranko w Polsce
Mówią: zrobiłem postęp, tu w Joł zrobiłem podstęp
Spaliłem most za sobą, wróciłem drugim mostem, proste
Spaliłem wąs z osobą, zrobiłem życia bilans
Siedząc tak, by nikt nie widział, dzisiaj wiem, to jest ta chwila
Spełniam oczekiwania, choć nie chcę spełniać ich oczekiwań
To zdaje się był twój zamiar - zapomnij o hajsie na gimbach
Nie czaję się na to nawet, ciekawe, kto lato znów ma?
Impra się święci, gdzie są hejci, kurwa?

Co się stało z tym, gdzie się podział ten syf
Nie chcę wiedzieć dziś nie jest tak jak miało być
Ty, jest jak miało być, a mało brakowało
Bym dał za wygraną i stanął
W drodze na szczyt Wchodzę na szczyt Na pełnym słeejgu Mokro w majtkach masz
Na majka wjechał TAS
Na pełnym słegu
O, pełen lans
TAS na pełnym słeejgu
Jeden wjazd
Na pełnym słeejgu
Na pełnym słeejgu
O jejku, jejku

Zawsze byłem tak przewieziony
Sorry Johnny, było słuchać płyt
Dziś pierdolę te ich farmazony
O tym w zwrotce miałem w dwa tysiące trzy
Pieniądze są w hip-hopie, były w nim i będą nim
Naglę tą oczywistą prawdę na zewnątrz wszyscy w sobie odkryli
Robię rap na miarę Tygi, zajmie ci to parę tygli
Zanim skminisz te linijki, żartowałem, ostygnij
Widzisz tu tę parę wersów, dla followersów w CD masz
I gdzie masz hejty? Chuj z nimi, o, wstyd mi, patrz

Co się stało z tym, gdzie się podział ten syf
Nie chcę wiedzieć dziś nie jest tak jak miało być
Ty, jest jak miało być, a mało brakowało
Bym dał za wygraną i stanął
W drodze na szczyt Wchodzę na szczyt



Credits
Writer(s): Michal Kozuchowski, Jacek Graniecki
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link