Na Calosc

Piąta rano zabawa skończona,
Różowieje już niebo na wschodzie.
Jakim słowem przywita mnie żona?
Bardziej święta, niż proboszcz dobrodziej.
Głowa ciężka, leciutkie kieszenie...
I w łazience unika się lustra,
bo najtrudniej z obitym sumieniem
razem z sobą doczekać do jutra
A jutro znów idziemy na całość!
Za to wszystko co się dawno nie udało,
za dziewczyny, które kiedyś nas nie chciały,
za marzenia, które w chmurach się rozwiały,
za kolegów, których jeszcze paru nam zostało...
A jutro znów idziemy na całość!
Miasto będzie patrzeć twarzą oniemiałą,
bo kto widział żeby z nocą się nie liczyć?
Na dwa glosy nagle śpiewać no ulicy,
że w tym życiu to nam jakoś życia ciągle mało.
Ciągle mało ...
Tak mijają miesiące i kraje
coraz mądrzej gadają dokoła,
a my starym złączeni zwyczajem
nasze wojny toczymy przy stołach,
a nad ranem, gdy boje skończone
wstaje słońce, jak zwykle z ochotą.
W błogi spokój otulą nas żony
i pozwolą zwyczajnie odpocząć.
Bo jutro znów idziemy na całość!
Za to wszystko co się dawno nie udało,
za dziewczyny, które kiedyś nas nie chciały,
za marzenia, które w chmurach się rozwiały,
za kolegów, których jeszcze paru nam zostało...
A jutro znów idziemy na całość!
miasto będzie patrzeć twarzą oniemiałą.
bo kto widział żeby z nocą się nie liczyć?
Na dwa glosy nagle śpiewać no ulicy,
że w tym życiu to nam jakoś życia ciągle mało
Ciągle mało, mało, życia mało... Tak mało, mało...



Credits
Writer(s): Andrzej Slawomir Sikorowski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link