Tak na koniec
Postaraj się to poczuć
To czego nie zrozumiesz wyczytasz z moich oczu
Doceniam to gdzie jestem i gaszę tu jak peta
Tych wszystkich hipokrytów co grzebią w moich grzechach
Zapadaj w letarg ten rap jest niczym azbest
Mam pierdolony żal chcę by to było jasne
Chciałbym odpuścić lecz kurwa nie potrafię
Jak dobrze że tak łatwo mój ból przejmuje papier
Ten numer to nie zbrodnia
Iskra mnie nie ogrzeje ja potrzebuję ognia
I jeśli będzie trzeba z premedytacją zranię
I szkoda że tak żywa ta dawnych czasów pamięć
Dziś niemal sam z tym pierdolonym bólem
Poczujesz tego wydźwięk wkładając moją skórę
Są rzeczy które traktuje tu jak spowiedź
I piszę to od serca nie wysługując Bogiem
Chada WGW ciągle wierzę w cel jaki sobie wyznaczyłem
Tu nikt ani nic nie jest w stanie zepchnąć mnie z wybranej drogi
Dzisiaj potrafię walczyć już poza horyzont
Ty mówisz "Przecież dobrze wiesz jak było"
To kurwa jakieś kpiny
Nie zbudujesz kapitału na moim poczuciu winy
Ej skurwysyny ten niepokoju sprawca
Przychodzi do was we śnie zabiera wszystko w zastaw
Nie ma problemu sam daje sobie radę (co)
Nie ma co jak kurwa własnego syna zawieść
Wkręcony w tryby gniewu
Piszę to po godzinach
To kwintesencja prawdy gorzka jak kokaina
Surowy klimat i w piękne za nadobne
Te wszystkie sprawy w sądach to wyłącznie mój problem
Ciągle do przodu mój Anioł Stróż mnie wspomógł
Nie powiem żebym nie chciał dorastać w innym domu
O nic nie pytam bo kurwa wiem niestety
Że życie po omacku też ma swoje zalety
Pazerność chciwość tu nie ma na to leku
Tak już jest jak hajs zmienia kolejność priorytetów
Teraz już wiem co jest dla mnie najcenniejsze
Nie ulegam wpływom nie tracę pewności siebie
Chada WGW wciąż tą samą prawdą tak
Zaklinam się na Boga
Cały czas czuje brat jakbym piął się po schodach
Jedna bliska osoba przemilczę ciepłe słowa
Zamiast podać mi dłoń poszła mnie wymeldować
Ziomuś o czym tu mowa? To jest miłość matczyna
Słuchaj teraz to głos twego młodszego syna
No i chuj że przeklinam i że nie jestem święty
Tak czy siak nie polegnę w walce na argumenty
Mówię o tym co boli i cholernie uwiera
Bo zabrakło cię wtedy kiedy twój syn umierał
Wychowałaś złodzieja dla mnie to żaden wstyd
Gorsza lipa to teraz w tempo nie wejść w ten bit
Ulica mnie chowała
Robisz wszystko wbrew temu co mi kiedyś wpajałaś
Człowiek błędy popełnia i ma prawo odwetu
Jeszcze znajdzie się taki co ci zrobi na przekór
To czego nie zrozumiesz wyczytasz z moich oczu
Doceniam to gdzie jestem i gaszę tu jak peta
Tych wszystkich hipokrytów co grzebią w moich grzechach
Zapadaj w letarg ten rap jest niczym azbest
Mam pierdolony żal chcę by to było jasne
Chciałbym odpuścić lecz kurwa nie potrafię
Jak dobrze że tak łatwo mój ból przejmuje papier
Ten numer to nie zbrodnia
Iskra mnie nie ogrzeje ja potrzebuję ognia
I jeśli będzie trzeba z premedytacją zranię
I szkoda że tak żywa ta dawnych czasów pamięć
Dziś niemal sam z tym pierdolonym bólem
Poczujesz tego wydźwięk wkładając moją skórę
Są rzeczy które traktuje tu jak spowiedź
I piszę to od serca nie wysługując Bogiem
Chada WGW ciągle wierzę w cel jaki sobie wyznaczyłem
Tu nikt ani nic nie jest w stanie zepchnąć mnie z wybranej drogi
Dzisiaj potrafię walczyć już poza horyzont
Ty mówisz "Przecież dobrze wiesz jak było"
To kurwa jakieś kpiny
Nie zbudujesz kapitału na moim poczuciu winy
Ej skurwysyny ten niepokoju sprawca
Przychodzi do was we śnie zabiera wszystko w zastaw
Nie ma problemu sam daje sobie radę (co)
Nie ma co jak kurwa własnego syna zawieść
Wkręcony w tryby gniewu
Piszę to po godzinach
To kwintesencja prawdy gorzka jak kokaina
Surowy klimat i w piękne za nadobne
Te wszystkie sprawy w sądach to wyłącznie mój problem
Ciągle do przodu mój Anioł Stróż mnie wspomógł
Nie powiem żebym nie chciał dorastać w innym domu
O nic nie pytam bo kurwa wiem niestety
Że życie po omacku też ma swoje zalety
Pazerność chciwość tu nie ma na to leku
Tak już jest jak hajs zmienia kolejność priorytetów
Teraz już wiem co jest dla mnie najcenniejsze
Nie ulegam wpływom nie tracę pewności siebie
Chada WGW wciąż tą samą prawdą tak
Zaklinam się na Boga
Cały czas czuje brat jakbym piął się po schodach
Jedna bliska osoba przemilczę ciepłe słowa
Zamiast podać mi dłoń poszła mnie wymeldować
Ziomuś o czym tu mowa? To jest miłość matczyna
Słuchaj teraz to głos twego młodszego syna
No i chuj że przeklinam i że nie jestem święty
Tak czy siak nie polegnę w walce na argumenty
Mówię o tym co boli i cholernie uwiera
Bo zabrakło cię wtedy kiedy twój syn umierał
Wychowałaś złodzieja dla mnie to żaden wstyd
Gorsza lipa to teraz w tempo nie wejść w ten bit
Ulica mnie chowała
Robisz wszystko wbrew temu co mi kiedyś wpajałaś
Człowiek błędy popełnia i ma prawo odwetu
Jeszcze znajdzie się taki co ci zrobi na przekór
Credits
Writer(s): Przemyslaw Bielecki, Tomasz Chada
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2025 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.