Miszmasz freestyle

Rap mi wisi coś, każda moja pętla to lucky loop
Teraz już miarka się przebrała jak Jacyków, to bawi w chuj
Nawet jak numery nie wtargną na olis i tak nie dam za wygraną jak w Calciopoli
Bez pokory, sorry ale no offence Matt
Wciąz raz pod wozem, raz na wozie jak Monster Truck, yyyy
Właściwie to bez jak, tu nie ma chuja na ten rap, właściwie to bez jaj
Przy tym się nie dowartościują, gdy daję zwrotę na bicie
Nic dodać, nic ująć, chociaż to w sumie to robię różnicę
Na scenie oka przymrużenia mam wers, oka mgnienia mam punchline
Kto tu gra pierwsze skrzypce, wpisuj mnie w line up

Daję braggę, której nie skuma tłum tumanów
Przykuwam uwagę, idzie pod młot gwóźdź programu
Muszę mieć klasę jak indyjska społeczność
I dobrą prasę, jak mnie widzą, tak o mnie pieprzą
To jak matrioszka, mój rap bo coś w tym jest
Scena lubi mnie, a ja lubię ostry seks, więc wiążę z nią nadzieję - BDSM
Na węzeł gordyjski już nie wywinie się

Flejva-flejva, pleja-pleja, jestem jestem
Teraz teraz nie ma nie ma szans, że przerwę
Szamam Kit Kat'y na raz, ze mną hi-haty i bass
Czego potrzeba więcej, czego? To nie Maybelline

A ja, mój ruch, oficjalnie, sztos, w tym filmie z Pazurą
Dysocjacja jonowa (maybe)



Credits
Writer(s): Jakub Grabowski, Foux Foux
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link