Pu55y Ni66a
SBM
Przynosił ci na dłoni serce jak Religa a ty
Mówiłaś wszystkim, że w nim jakiś syf ukrywa jak nic
I nie dla ciebie to typ, stać cię na więcej
Gdy on z pracy wraca ty idziesz pić, takie ma szczęście
Nie zarabia wiele sosu, pizdo waty jest lekko
I przy tobie cały płonie bo przechodzi przez piekło
Poznałaś go z każdej strony i go kręcisz jak dziecko
Jak dziecko, jak dziecko, jak dziecko
Tą samą tyrę ma od paru lat, znalazł ją jak tylko skończył liceum
Inaczej sobie wyobrażał świat i się zdołował jak znowu go przeróśł
Jebana planeta zmartwień, w sumie to nawet zabawne, że mu się nie udaje nic totalnie (nic)
Chciał żyć odważnie zawsze ale miał w sobie block
To była trauma, kiedy budził się, a w około noc i klimat jak w najgorszych snach
Zawsze bał się być sam, chory beret
Tu ideał to dominujący cham, on nim nie jest
Raz odważył wydrzeć się na szefa i stracił premię
Potem robił wszystko byś nie była zła - taki challenge
Co do bycia pizdą - on musi mieć to we krwi
Beka jest, że dziwne, że nie został psem co się mści
Nie wszyscy chcą by się nimi interesować, to bzdury
Są ludzie, którzy nienawidzą być pytani co u nich
Na przykład on, co dzień pod koniec dnia odczuwa wstyd
I ciągle kręci głową nawet jak nie słucha płyt
No ale ty mówisz na niego miłość, bo wszystko ci wybaczy
Traktujesz go jak asystenta, a on tęskni za tym
"Optymista" - wszyscy się tak z niego śmiali
Na szyi pętle nawet potraktował by jak szalik
Przynosił ci na dłoni serce jak Religa a ty
Mówiłaś wszystkim, że w nim jakiś syf ukrywa jak nic
I nie dla ciebie to typ, stać cię na więcej
Gdy on z pracy wraca ty idziesz pić, takie ma szczęście
Nie zarabia wiele sosu, pizdowaty jest lekko
I przy tobie cały płonie bo przechodzi przez piekło
Poznałaś go z każdej strony i go kręcisz jak dziecko
Jak dziecko, jak dziecko, jak dziecko
Poczciwa to mordka, naprawi kran, zasili domowy budżet co miesiąc
Ale jeżeli potrzebny ci hajs to nigdy nie idziesz do niego (nie)
"Do kogo na święta? Na który cmentarz? Gdzie na wakacje? I gdzie kanapa?"
Decyzja jest zawsze podjęta, zawsze ktoś za tym stoi (lecz nie tata)
Nie miał farta chłopina, ustrzelił dwie córy, dziś to w domu cycki mu rządzą
Przez lata pogodził się z tym, przynajmniej ma jak coś służącą
A ty szukasz go gdzieś na uczelni, w klubach, na domówkach
Aż trafiasz odpowiedni kij i oplatasz (jak mamuśka)
Masz tę gierkę w małym palcu jakbyś napisała silnik do niej
Dawno cię tu nikt nie widział takiej wypindrzonej
I on serio kuma rolę w której go obsadzisz, to mu pasi
Nawet chwilę stawiał opór lecz to bardziej z kurtuazji
Wśród twych ziomalek nosi ksywę ondulacja
Bo wypuszczasz spod pantofla tylko gdy okręcasz wokół palca
Tyle się raz dla ciebie naginał, że w końcu go mała złamałaś
I masz teraz pedała co nosi ci torbę, a ty nosisz jaja
Choć tego chciałaś to nie tego chciałaś, wrzeszczysz na niego żeby był facetem
I dziś nawet to, że twój były cię prał zaliczysz już jako zaletę
A długą masz byłych sztafetę, bo normalnych wkurwiasz, słabych kastrujesz
I szczerze współczuję, bo wiele da się w sobie zmienić lecz nigdy nie stłamsić naturę
Przynosił ci na dłoni serce jak Religa a ty
Mówiłaś wszystkim, że w nim jakiś syf ukrywa jak nic
I nie dla ciebie to typ, stać cię na więcej
Gdy on z pracy wraca ty idziesz pić, takie ma szczęście
Nie zarabia wiele sosu, pizdowaty jest lekko
I przy tobie cały płonie bo przechodzi przez piekło
Poznałaś go z każdej strony i go kręcisz jak dziecko
Jak dziecko, jak dziecko, jak dziecko
Przynosił ci na dłoni serce jak Religa a ty
Mówiłaś wszystkim, że w nim jakiś syf ukrywa jak nic
I nie dla ciebie to typ, stać cię na więcej
Gdy on z pracy wraca ty idziesz pić, takie ma szczęście
Nie zarabia wiele sosu, pizdo waty jest lekko
I przy tobie cały płonie bo przechodzi przez piekło
Poznałaś go z każdej strony i go kręcisz jak dziecko
Jak dziecko, jak dziecko, jak dziecko
Tą samą tyrę ma od paru lat, znalazł ją jak tylko skończył liceum
Inaczej sobie wyobrażał świat i się zdołował jak znowu go przeróśł
Jebana planeta zmartwień, w sumie to nawet zabawne, że mu się nie udaje nic totalnie (nic)
Chciał żyć odważnie zawsze ale miał w sobie block
To była trauma, kiedy budził się, a w około noc i klimat jak w najgorszych snach
Zawsze bał się być sam, chory beret
Tu ideał to dominujący cham, on nim nie jest
Raz odważył wydrzeć się na szefa i stracił premię
Potem robił wszystko byś nie była zła - taki challenge
Co do bycia pizdą - on musi mieć to we krwi
Beka jest, że dziwne, że nie został psem co się mści
Nie wszyscy chcą by się nimi interesować, to bzdury
Są ludzie, którzy nienawidzą być pytani co u nich
Na przykład on, co dzień pod koniec dnia odczuwa wstyd
I ciągle kręci głową nawet jak nie słucha płyt
No ale ty mówisz na niego miłość, bo wszystko ci wybaczy
Traktujesz go jak asystenta, a on tęskni za tym
"Optymista" - wszyscy się tak z niego śmiali
Na szyi pętle nawet potraktował by jak szalik
Przynosił ci na dłoni serce jak Religa a ty
Mówiłaś wszystkim, że w nim jakiś syf ukrywa jak nic
I nie dla ciebie to typ, stać cię na więcej
Gdy on z pracy wraca ty idziesz pić, takie ma szczęście
Nie zarabia wiele sosu, pizdowaty jest lekko
I przy tobie cały płonie bo przechodzi przez piekło
Poznałaś go z każdej strony i go kręcisz jak dziecko
Jak dziecko, jak dziecko, jak dziecko
Poczciwa to mordka, naprawi kran, zasili domowy budżet co miesiąc
Ale jeżeli potrzebny ci hajs to nigdy nie idziesz do niego (nie)
"Do kogo na święta? Na który cmentarz? Gdzie na wakacje? I gdzie kanapa?"
Decyzja jest zawsze podjęta, zawsze ktoś za tym stoi (lecz nie tata)
Nie miał farta chłopina, ustrzelił dwie córy, dziś to w domu cycki mu rządzą
Przez lata pogodził się z tym, przynajmniej ma jak coś służącą
A ty szukasz go gdzieś na uczelni, w klubach, na domówkach
Aż trafiasz odpowiedni kij i oplatasz (jak mamuśka)
Masz tę gierkę w małym palcu jakbyś napisała silnik do niej
Dawno cię tu nikt nie widział takiej wypindrzonej
I on serio kuma rolę w której go obsadzisz, to mu pasi
Nawet chwilę stawiał opór lecz to bardziej z kurtuazji
Wśród twych ziomalek nosi ksywę ondulacja
Bo wypuszczasz spod pantofla tylko gdy okręcasz wokół palca
Tyle się raz dla ciebie naginał, że w końcu go mała złamałaś
I masz teraz pedała co nosi ci torbę, a ty nosisz jaja
Choć tego chciałaś to nie tego chciałaś, wrzeszczysz na niego żeby był facetem
I dziś nawet to, że twój były cię prał zaliczysz już jako zaletę
A długą masz byłych sztafetę, bo normalnych wkurwiasz, słabych kastrujesz
I szczerze współczuję, bo wiele da się w sobie zmienić lecz nigdy nie stłamsić naturę
Przynosił ci na dłoni serce jak Religa a ty
Mówiłaś wszystkim, że w nim jakiś syf ukrywa jak nic
I nie dla ciebie to typ, stać cię na więcej
Gdy on z pracy wraca ty idziesz pić, takie ma szczęście
Nie zarabia wiele sosu, pizdowaty jest lekko
I przy tobie cały płonie bo przechodzi przez piekło
Poznałaś go z każdej strony i go kręcisz jak dziecko
Jak dziecko, jak dziecko, jak dziecko
Credits
Writer(s): Karol Poziemski, Mateusz Karaś
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
Other Album Tracks
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.