Wszyscy By Chcieli
Co to była za ekipa – nie wiem
Paru małolatów wypełnionych gniewem
Zdani na siebie
Uzależnieni od otaczającej jebanej beznadziei
Bieda zaglądała do gara nie raz
Bieda wypełniała ich wspólny czas
Każdy z nich tu niby był bez szans
Ale on ogarniał się jak trza
W dobie ulicznych rapowych numerów
Chciał być pieprzonym gangstaraperem
Tworzył se wiersze
A w nocy z ekipą, leciał na włamy
Chlał wódę za freeko
Jarał jointy
Był roztropny
Był nieznośny
A jednak dorosły
Mały zimny pieprzony drań
Ranił swoich bliskich i serca pań
Pisał o tym, miał swe loty
Adrenalina była jak narkotyk
Nie miał dosyć, miał niedosyt
Wjeżdżał ostro, łamał nosy
A kiedy ziomki usłyszeli jego rap – to było coś!
Co w ich sercach zaczęło mocno grać
Potem sprawy nabrały szybko tempa
Pierwsze suporty, sala szybko pełna
Dalej łaził na robotę i nie pękał
Rap to pasja, ale penga też potrzebna
Jak wiadomo żyjąc na ulicy nie jest kolorowo
Opierd sklepy zawodowo
Starzy zadłużeni, w niczym nie pomogą
Czy pójdę drogą która znam?
Mogę, a nie chcę!
Gdzie moje miejsce?
Medal dwie strony zawsze ma
Chcemy więcej, niż Bóg mógłby nam dziś dać
Raz którejś nocy, gdzieś na melinie
Znalazł kopyta, pomyślał ze zawinie
Czy to mądre posunięcie, skuinsynie
Posłuchajcie dalej, to zdążyło się w Szczecinie
Od tej pory twarda gra
Twarde życie, twardy rap
Pisał tak, jakby by młodym bogiem
Z klamką w kieszeni czuł ze więcej może
I nałogi, popijał był
Im więcej kiżył, tym miej kojarzył
Talent chłopaczyna w sobie wielki miał
Ale w która strona pójść to nie wiedział sam
Była biba, gruba faza
Tyle wódy, że przesada
W kurw prochów: amfa, koko
I jak zawsze – jedno grono!
Pamiętam wtedy, z kimś się pokłócił
Dostał agresora, mocno się upił
Wyskoczył z chaty, krzyczał na ulicy
Nikt go nie rozumie, chu w dupę policji
Poleciał dalej, nikt nic nie słyszał
Na drugi dzień szukała go ekipa
Na drugi dzień miął gruby przypał
Ponoć nie pamięta że zajebał typa
Ile w życiu szans masz i jaki z tego morał?
Sam wyciągnij wnioski, weź to napraw ziomal
Ile jeszcze szans masz?
Czy słabość cię pokona?
Jego szansa zgasła – zobacz!
Czy pójdę drogą która znam?
Mogę, a nie chcę!
Gdzie moje miejsce?
Medal dwie strony zawsze ma
Chcemy więcej, niż Bóg mógłby nam dziś dać
Paru małolatów wypełnionych gniewem
Zdani na siebie
Uzależnieni od otaczającej jebanej beznadziei
Bieda zaglądała do gara nie raz
Bieda wypełniała ich wspólny czas
Każdy z nich tu niby był bez szans
Ale on ogarniał się jak trza
W dobie ulicznych rapowych numerów
Chciał być pieprzonym gangstaraperem
Tworzył se wiersze
A w nocy z ekipą, leciał na włamy
Chlał wódę za freeko
Jarał jointy
Był roztropny
Był nieznośny
A jednak dorosły
Mały zimny pieprzony drań
Ranił swoich bliskich i serca pań
Pisał o tym, miał swe loty
Adrenalina była jak narkotyk
Nie miał dosyć, miał niedosyt
Wjeżdżał ostro, łamał nosy
A kiedy ziomki usłyszeli jego rap – to było coś!
Co w ich sercach zaczęło mocno grać
Potem sprawy nabrały szybko tempa
Pierwsze suporty, sala szybko pełna
Dalej łaził na robotę i nie pękał
Rap to pasja, ale penga też potrzebna
Jak wiadomo żyjąc na ulicy nie jest kolorowo
Opierd sklepy zawodowo
Starzy zadłużeni, w niczym nie pomogą
Czy pójdę drogą która znam?
Mogę, a nie chcę!
Gdzie moje miejsce?
Medal dwie strony zawsze ma
Chcemy więcej, niż Bóg mógłby nam dziś dać
Raz którejś nocy, gdzieś na melinie
Znalazł kopyta, pomyślał ze zawinie
Czy to mądre posunięcie, skuinsynie
Posłuchajcie dalej, to zdążyło się w Szczecinie
Od tej pory twarda gra
Twarde życie, twardy rap
Pisał tak, jakby by młodym bogiem
Z klamką w kieszeni czuł ze więcej może
I nałogi, popijał był
Im więcej kiżył, tym miej kojarzył
Talent chłopaczyna w sobie wielki miał
Ale w która strona pójść to nie wiedział sam
Była biba, gruba faza
Tyle wódy, że przesada
W kurw prochów: amfa, koko
I jak zawsze – jedno grono!
Pamiętam wtedy, z kimś się pokłócił
Dostał agresora, mocno się upił
Wyskoczył z chaty, krzyczał na ulicy
Nikt go nie rozumie, chu w dupę policji
Poleciał dalej, nikt nic nie słyszał
Na drugi dzień szukała go ekipa
Na drugi dzień miął gruby przypał
Ponoć nie pamięta że zajebał typa
Ile w życiu szans masz i jaki z tego morał?
Sam wyciągnij wnioski, weź to napraw ziomal
Ile jeszcze szans masz?
Czy słabość cię pokona?
Jego szansa zgasła – zobacz!
Czy pójdę drogą która znam?
Mogę, a nie chcę!
Gdzie moje miejsce?
Medal dwie strony zawsze ma
Chcemy więcej, niż Bóg mógłby nam dziś dać
Credits
Writer(s): Kimberly Ward, Renata Maria Mulinow
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.