Ulica Kościuszki
Nie byłem nigdy tam i nawet się nie spodziewałem
Może dlatego to się wydało takie nowe
Taki ciekawy świat się otworzył
Z czarnej plasteliny utworzony został może
Swego rodzaju
Melanż liści i krwawych plam
Wypełniałem jakiś plan, chytry plan
Plan ukartowany czy dla mnie? Czy dla innych?
Plan. Plan
Czy dla mnie ta lekcja? Trochę nie odrobiłem domowego zadania
Nie wziąłem zeszytu, zapomniałem stroju
Spóźniłem się, nieprzygotowany byłem
Coś tu było nie w porządku, nie całkiem ok
Ale zacznę od początku
Ulica Kościuszki, kolejne lato stulecia
Komary rypią więc do środka chciałoby się wejść
Ale nie mnie, nie teraz i nie tu
Tu nawałnica miłości w głowie, kwiaty
Let the sunshine – takie myśli czujność osłabiają
Jakby tego było mało jeszcze noc taka wrocławska
Tynki kamienic z aksamitu parujących chodników
Let the sunshine, let the sunshine -
Tętni w uszach, sekunda trwa sekundę
Minuta jeszcze minutę trwa, nigdy nie myślałeś
Ile masz do przejścia kroków?
Ile masz do przejścia kroków?
Masz
Ile dasz radę trzy
Dwa – let the sunshine – jeden, o! jesteście panowie!
Wspaniale, Władca Pierścieni się przypomina
Cztery cienie na pustej drodze i staje czas
Spada z nieba zimna smoła, plastelina czarna
Można się rozsiąść na każdej sekundzie
Każda sekunda jak film się przed oczami przewija
Kurwy latają w powietrzu jak psie ujadanie
Telefony, wszystko – a skąd ja teraz wezmę wszystko?!
Jak można dać wszystko? Ale akurat miałem wtedy wszystko
Przecież takiej nocy ma się wszystko –
Proszę panowie –
Niech na zdrowie wam to moje wszystko wyjdzie
Kłaniam, do widzenia, noc taka piękna więc pójdę piechotą
I następna sekunda – nowy film, trzy kolory teraz czerwony
Teraz lekcja, acha, dziękuję –
To, rozumiem za zbytnie let the sunshine
Rozumiem, dziękuję, już teraz cały film się czerwony zrobił
Plastelina nam sczerwieniała i krwią zapachniało jak w mięsnym
Może tatara? Bitki? Stek może krwisty czy wysmażony?
Chyba zostały tylko krwiste – kolejna sekunda
Już chyba chciałbym przerwę? Kiedy dzwonek na przerwę?
Nie ma przerwy – panowie dają lekcję, w końcu zapłaciłem
Zawsze irytujące są rozjechane zwierzęta
A ja się tu przy panach też powoli rozjeżdżam
Nos mi się z chodnikiem ładnie wymieszał
Każde oko już inny film ogląda
Powoli przestaję lekcję rozumieć, potem sobie spiszę od kolegów
Potem sobie wszystko wytłumaczę, tymczasem smak, smak zapach
Czy z mięsa pan sobie zrobił buty?
Czy z mięsa pan sobie zrobił buty?
Czy z mięsa pan sobie zrobił buty?
Cóż za szewc?
Kurwy już nie latają
Powoli odchodzę – zrobiło się dość poważnie, wychodzę na chwilę
Wy tu panowie zostańcie ja muszę wyjść do toalety
O widzę że kolega też już by chciał wyjść
Ależ nam wpierdolili! Łukasz, kochany, ależ nam wjebali
Trzeba przecież słowa do kamienic dostosować
Przerwa, przerwa, przerwa, koniec lekcji, dzwonek, dzwon
Trzy kolory – biały teraz, jakoś tak się zmienił czas
Mam kochanie takie puzzle w głowie do poukładania
Nie znasz kogoś?
O, kochana – byłem, wiesz, na takich zajęciach, na warsztatach
Biało
Biało, biało
Trochę mi się świat odletthesunshinił
Powoli rozumiem
Powoli układam sobie w tym co po głowie zostało
Tam pan doktór pięknie puzzle poukłada
Wszystkich kawałków oczywiście nie było
Zawsze to się cholerstwo gubi
Ale można dokupić, dorysować wąsik bródkę
Dopisać, rozumiem powoli, kochana moja
W nowych kolorach cię widzę taką... moją
To ci panowie mnie nauczyli tak na ciebie patrzeć
To ci panowie, wiesz, dobrzy nauczyciele
Tyle ludzi widzę teraz, tak na oczy trochę przejrzałem
Pewne sprawy zobaczyłem wbrew pozorom wyraźniej
Koledzy, kochani, koleżanki
Wszyscy mi let the sunshine śpiewają
Ale już nie takie to let the sunshine jak by się wydawało
To się nie wydawało, to się nie wydawało –
Panów nauczycieli tylko nie ma
Sobie poszli, Kościuszko ich zabrał swoją ulicą
I tak panowie ja mam lepiej niż wy
Nauczyciele moi bezlitośni
Harówę macie z tymi lekcjami, szarpanina i szarpanina
Płacą tylko słabo, współczuję
Współczuję i dziękuję wam
Nauczyciele moi
Teraz już wiem
Powoli sprawy mi się wyjaśniają
Po co? Jak? Dlaczego? Dla kogo?
Wiele zrozumiałem
Dzięki. Weźcie moje siedemdziesiąt złotych
A Sony Ericssona daję wam na zawsze
Na zawsze macie
Może dlatego to się wydało takie nowe
Taki ciekawy świat się otworzył
Z czarnej plasteliny utworzony został może
Swego rodzaju
Melanż liści i krwawych plam
Wypełniałem jakiś plan, chytry plan
Plan ukartowany czy dla mnie? Czy dla innych?
Plan. Plan
Czy dla mnie ta lekcja? Trochę nie odrobiłem domowego zadania
Nie wziąłem zeszytu, zapomniałem stroju
Spóźniłem się, nieprzygotowany byłem
Coś tu było nie w porządku, nie całkiem ok
Ale zacznę od początku
Ulica Kościuszki, kolejne lato stulecia
Komary rypią więc do środka chciałoby się wejść
Ale nie mnie, nie teraz i nie tu
Tu nawałnica miłości w głowie, kwiaty
Let the sunshine – takie myśli czujność osłabiają
Jakby tego było mało jeszcze noc taka wrocławska
Tynki kamienic z aksamitu parujących chodników
Let the sunshine, let the sunshine -
Tętni w uszach, sekunda trwa sekundę
Minuta jeszcze minutę trwa, nigdy nie myślałeś
Ile masz do przejścia kroków?
Ile masz do przejścia kroków?
Masz
Ile dasz radę trzy
Dwa – let the sunshine – jeden, o! jesteście panowie!
Wspaniale, Władca Pierścieni się przypomina
Cztery cienie na pustej drodze i staje czas
Spada z nieba zimna smoła, plastelina czarna
Można się rozsiąść na każdej sekundzie
Każda sekunda jak film się przed oczami przewija
Kurwy latają w powietrzu jak psie ujadanie
Telefony, wszystko – a skąd ja teraz wezmę wszystko?!
Jak można dać wszystko? Ale akurat miałem wtedy wszystko
Przecież takiej nocy ma się wszystko –
Proszę panowie –
Niech na zdrowie wam to moje wszystko wyjdzie
Kłaniam, do widzenia, noc taka piękna więc pójdę piechotą
I następna sekunda – nowy film, trzy kolory teraz czerwony
Teraz lekcja, acha, dziękuję –
To, rozumiem za zbytnie let the sunshine
Rozumiem, dziękuję, już teraz cały film się czerwony zrobił
Plastelina nam sczerwieniała i krwią zapachniało jak w mięsnym
Może tatara? Bitki? Stek może krwisty czy wysmażony?
Chyba zostały tylko krwiste – kolejna sekunda
Już chyba chciałbym przerwę? Kiedy dzwonek na przerwę?
Nie ma przerwy – panowie dają lekcję, w końcu zapłaciłem
Zawsze irytujące są rozjechane zwierzęta
A ja się tu przy panach też powoli rozjeżdżam
Nos mi się z chodnikiem ładnie wymieszał
Każde oko już inny film ogląda
Powoli przestaję lekcję rozumieć, potem sobie spiszę od kolegów
Potem sobie wszystko wytłumaczę, tymczasem smak, smak zapach
Czy z mięsa pan sobie zrobił buty?
Czy z mięsa pan sobie zrobił buty?
Czy z mięsa pan sobie zrobił buty?
Cóż za szewc?
Kurwy już nie latają
Powoli odchodzę – zrobiło się dość poważnie, wychodzę na chwilę
Wy tu panowie zostańcie ja muszę wyjść do toalety
O widzę że kolega też już by chciał wyjść
Ależ nam wpierdolili! Łukasz, kochany, ależ nam wjebali
Trzeba przecież słowa do kamienic dostosować
Przerwa, przerwa, przerwa, koniec lekcji, dzwonek, dzwon
Trzy kolory – biały teraz, jakoś tak się zmienił czas
Mam kochanie takie puzzle w głowie do poukładania
Nie znasz kogoś?
O, kochana – byłem, wiesz, na takich zajęciach, na warsztatach
Biało
Biało, biało
Trochę mi się świat odletthesunshinił
Powoli rozumiem
Powoli układam sobie w tym co po głowie zostało
Tam pan doktór pięknie puzzle poukłada
Wszystkich kawałków oczywiście nie było
Zawsze to się cholerstwo gubi
Ale można dokupić, dorysować wąsik bródkę
Dopisać, rozumiem powoli, kochana moja
W nowych kolorach cię widzę taką... moją
To ci panowie mnie nauczyli tak na ciebie patrzeć
To ci panowie, wiesz, dobrzy nauczyciele
Tyle ludzi widzę teraz, tak na oczy trochę przejrzałem
Pewne sprawy zobaczyłem wbrew pozorom wyraźniej
Koledzy, kochani, koleżanki
Wszyscy mi let the sunshine śpiewają
Ale już nie takie to let the sunshine jak by się wydawało
To się nie wydawało, to się nie wydawało –
Panów nauczycieli tylko nie ma
Sobie poszli, Kościuszko ich zabrał swoją ulicą
I tak panowie ja mam lepiej niż wy
Nauczyciele moi bezlitośni
Harówę macie z tymi lekcjami, szarpanina i szarpanina
Płacą tylko słabo, współczuję
Współczuję i dziękuję wam
Nauczyciele moi
Teraz już wiem
Powoli sprawy mi się wyjaśniają
Po co? Jak? Dlaczego? Dla kogo?
Wiele zrozumiałem
Dzięki. Weźcie moje siedemdziesiąt złotych
A Sony Ericssona daję wam na zawsze
Na zawsze macie
Credits
Writer(s): Wojciech Konrad Imiela
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.