Lew

Lew nie śni o potędze, lew polując nie ryczy
Instynkt szepcze mi: Myśl jak lew
Lew pośród hien w miejskiej dziczy

Mężczyzną czyni nie to jak cię widzą
a to czy gdy trzeba pokażesz charakter
Dzielnica dała mi piękne wspomnienia, spryt, ambicje, street edukację
Niektórzy tracą instynkt, czytamy ich jak otwartą kartę
Kto nie oddziela prawdy od fikcji sam się odkrywa wrogom na starcie
Między wierszami ukryty sens, między blokami robiony kwit
Tu nie grasz czysto wyłapiesz na łeb, tutaj niewielu spełni swe sny
Nie raz na rękach przyniosłem krew, wiem nie odkupię zadanych krzywd
Chadzam samotnie jak lew, ale co wieczór wracam do stada mych lwic
Dżunga, miejska dżungla, kumpel wypierdala kumpla
Znali się jeszcze z podwórka przyjaźń przegrała z miłością funta
Żółta, druga żółta, dla niego kończy się mundial
Poszły w niepamięć stare układy władzę przejęła hunta
Wielu nie zważa jak niszczy ich stres byle znaleźć się na szczycie
Zdrowia wolności nie kupisz za cash, nie kupisz szacunku na streecie
Każdy z nas musiał swą drogę przejść, by wybrać sposób na życie
Nie muszę błyszczeć by mieć co jeść, podlewam ogród o świcie
Piszę w zeszycie pod jednym z drzew historie ubieram myśli
Nad stadem hien krąży już sęp
Uschnięty konar bez liści, skażone źródło wyrzuca na brzeg
Ofiary chorych ambicji, choćby spragniony nie mogę pić
Chce czerpać tylko z rzek czystych
Treść, umysł wypełnia treść, świadoma treść moją bronią
Pięść, me stado jest niczym pięść, nie zabiegamy o sojusz
Chaos i ład, słonce i deszcz w naturze odbicie harmonii
Ad meritum - zbrój się w czasie pokoju gdy chcesz być gotowy do wojny

Każdy chce być jak lew dopóki tego co lew nie musi czynić
Kto ile lat w grze? kto kogo zje? kto jest bardziej prawdziwy?
Przekaz ciężkostrawny jak stek, kiedy go strawisz nabierzesz siły
Talent jak brzemię, drewniany miecz, Hanshirō Tsugumo - Harakiri
Życie plac boju codzienny chleb więcej niż sprawa honoru
Osiedle śpi, przy blasku gwiazd przechadza się samotny ronin
Sens droga nie cel, przetarty szlak, stara szkoła pokory
Wejść między lwy, uczynić swoje bez kropli potu na skroni
W cieniu księżyca przebywam od słońca, ziemia jest moją matką
Nie mogę tchnąć życia w wyschnięte pola, nie zwrócę kwitnienia kwiatom
Ciąg myśli wielu pokoleń, poza śmierć wykracza oś czasu
Odnajdę siłę w tym co nam zostało, wsłuchuję się w melodię wiatru
Nie umiem się wyzbyć współczucia choć inni widzą w tym słabość
Mówię szczerze gdy szczerze słuchasz, między nami minuty fałszu
Wolę zadać cios niż karmić nadzieją, zwodzić kłamliwą radą
Nawijam co leży na sercu, pragnieniom nie czynię zadość



Credits
Writer(s): Ayon
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link