Afrodyzjak

Lubię gdy patrzysz na mnie
Ten kuszący wzrok
Do zwariowania jeden krok
Znów wpatrzeni siebie rozmawiamy godzinami bez słów
Godzinami bez snu
Czytamy z samych gestów
Pragnę twego ciała
I znam jego każdy szczegół
Porządnie nie ma granic mała, ani żadnych reguł
Nie da się od niego uciec
Ani się przed nim schronić
Bo niby jak lotny ptak miałby człowiek nie dogonić
Kobieca namiętność karmi męskie pożądanie
Eee, jest najlepszym komplementem dla niej
Dzikie pożądanie na granicy z opętaniem
Mała obnaż swa namiętność
Przekonasz się co się stanie

Czerwona pomadka na twoich ponętnych ustach
Jesteś Afrodyta, powiedz jak ci nie ubóstwiać
Pożądanie delikatnie ciało muska
Prawdziwa dziewczyna, żaden pustak
Czerwona pomadka na twoich ponętnych ustach
Jesteś Afrodyta, powiedz jak ci nie ubóstwiać
Pożądanie delikatnie ciało muska
Prawdziwa dziewczyna, żaden pustak

Prawdziwa dziewczyna, prawdziwa dziewczyna, żaden pustak
Czerwona pomadka na twoich ponętnych ustach
Pożądanie delikatnie ciało muska
Prawdziwa dziewczyna, żaden pustak

Nie wiem gdzie się kończy pożądanie
A zaczyna miłość
Ale zsumowane są bombą zegarową
Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś się zmieniło
I musielibyśmy się budzić rano bez siebie obok
Chociaż los nie raz już nie dawał nam żadnych szans
Wciąż spragnieni siebie
Coś, jakbyśmy wpadli w trans
Kręci mnie to jak dyskretnie dajesz mi znak
Jesteś hiszpańską muchą, żywy afrodyzjak
Kocham Każdy centymetr ciała twojego, uśmiech i zapach
Przy tobie zapalam się jak napalm
Lubię jak udajesz że nie chcesz dać mi się złapać
Wtedy pożądanie zrywa się z kagańca i jest atak

Gdy znajdujemy nagość, gubimy zawstydzenie
Fizyka kwantowa, chemia, trans, uniesienie
Jestem twoim Erosem, ty moją Afrodytą
Muzą, weną, inspiracją, przed każdą następną płytą
Ta noc jest dla nas, babe
Dla nas świeca jaśniej gwiazdy
Od zmierzchu do rana, wiesz
Żadne z nas nie zaśnie
Nazwij to jak chcesz
W oceanie namiętności sami opętani sprośnie
Rozgrzani do czerwoności
I gdyby mi mieli na zawsze cię zabrać
Chyba bym oszalał i runąłby świat
Albo jak narkoman na głodzie
Po ścianach bym chodził w pokoju bez klamek na wznak
Pewnie bym nigdy się z tym nie pogodził
I zostałby tu ze mnie człowieka wrak
I przestałbym tu myśleć i pisać, i mówić
I pewnie oddychać, nawet robić rap!

Czerwona pomadka na twoich ponętnych ustach
Jesteś Afrodyta, powiedz jak ci nie ubóstwiać
Pożądanie delikatnie ciało muska
Prawdziwa dziewczyna, żaden pustak
Czerwona pomadka na twoich ponętnych ustach
Jesteś Afrodyta, powiedz jak ci nie ubóstwiać
Pożądanie delikatnie ciało muska
Prawdziwa dziewczyna, żaden pustak

Prawdziwa dziewczyna, prawdziwa dziewczyna, żaden pustak
Czerwona pomadka na twoich ponętnych ustach
Pożądanie delikatnie ciało muska
Prawdziwa dziewczyna, żaden pustak



Credits
Writer(s): Michal Andrzej Banaszek
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link