Uliczny poeta

Wracam pociągiem z Opola, spałem może z dwie godziny
Bezsenność to zmora, kurewsko źle działają na mnie benzodiazepiny
Już od lat za często mam spiny z własną wyobraźnią
Zasypiam dopiero, gdy robi się jasno
Tylko rzucaj hasło i kurwa, wychodzimy

Tymczasem siedzę w przedziale bez klimy
Spojrzeniem leniwym obcinam miejsce, a tam jakaś pizda
Zechciała wysłać mi fotkę silikonów i dwa filmiki
Na których się bawi nimi, w sumie zaczynam się trochę ślinić
Zapewne myśli, że gdybym się wybił, razem polecimy na Malediwy
Stałem się nawet cierpliwy, choć świat ma jakieś "ale" do Śliwy
Słucham surowych wersji nowych nagrań i bangla, że ciary są, ciary są co linijki
Niczym klasyki z Ameryki, jest ciężka praca, to są wyniki
Dekadę temu mówiłem, że będę kimś, no mówiłem, a wy nikim
Rzucali kłody też mi na tor, tępię ich za to jak Terminator
Dokończę album, bo mam termin na to, ustawiam ekipy na klipy menago
I boom jak atom, owa bomba w Stepie mi dobrze jak Polorka kiedyś
Młody i głodny, więc teraz zjemy, znikną problemy, a nie jak ze sceny

Chciałem przestać dla was grać, uciec daleko od tego
Ciągle w cieniu jakiś szmat, które mają tylko ego
Więcej łez niż gromkich braw, prawdopodobnie dlatego
Stałem się z upływem lat ulicznym poetą

Moim wrogom w roku wezmę wszystkie pliczki, zostaną im tory lub lina
O mnie się nie martw jak mawia Vin Vinci - mój dobry ziomek z Lublina
Będziecie tylko wspomnieniem jak baggy, przynoszę śmierć niczym Piła
Zawsze byłem inny niż oni jak Avi i Louis Villain
Kiedyś to był litr akurat, nie literatura, w kurwę linii hula
Mówili, "Manipulant", ma nieczuli uraz, mam się z wami kulać
Morda w kubeł, mam status lidera kumasz, w cudzysłowie wasz rap jak Libera tuman
Mogę zniszczyć wam życie jak hera i wóda, mogę zrobić to teraz i tutaj
I tak się przyglądam tym typom co siedzą naprzeciwko mnie
Wyglądają na takich, co kreślą w kiblu i mają przeciwko mnie
Znam to spojrzenie i wkurwia mnie w chuj, ale mogę mieć problem, no bo jest ich dwóch
Muszę szybko ocenić sytuację i podjąć decyzję, czy wdawać się w bój

Zawsze mam ze sobą kastet, ale oni mogą mieć noż
Dopiero podpisałem kontrakt, który ukoi mój ból

Kurwa, mam dla kogo żyć, a do Poznania jeszcze daleko w pizdu
Co mam się osrać jak tchórz, wziąć, zawinąć torbę i wysiadać tu?
Dobra, co jest, kurwa, tej, patałachy? Możemy już teraz dać sobie po mordach
Myślicie, że wkleję ich w szybę jak Poldas i zacznę podziwiać krajobraz z okna
Typ z lekkim uśmiechem i niedowierzaniem się pyta mnie
"Kurwa, Śliwa, nie, szacunek za to, co robisz, ziomuś, nie poznałem Cię"

Chciałem przestać dla was grać, uciec daleko od tego
Ciągle w cieniu jakiś szmat, które mają tylko ego
Więcej łez niż gromkich braw, prawdopodobnie dlatego
Stałem się z upływem lat ulicznym poetą



Credits
Writer(s): Pablo, śliwa
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link