Romantyczność (Live)

Dawno, dawno temu
Zanim Tato poznał Mamę
Pierwsze próby mało zręczne
Po wakacjach ze dwa listy
No i w końcu wojsko, też przygoda
Na studiach jakoś brakło czasu
W zaschniętym kubku zgniłe pędzle
W tętniących dawniej skroniach cisza
Trzeźwa ocena – szkiełko, oko
Nie poważają mnie!

Przyszedł, stoi, patrzy
Spojrzeniem tak niewybaczalnym
Pogarda przekładana strachem
Stoi jak słup pomiędzy nami
Już słyszę jak zabiera głos, wbija do główek nam
Że nie przystoi tak, że nie przystoi srak
Że to bez treści i kształtu; afirmacja gwałtu
Że nie wiemy co robimy, że w impulsach się gubimy
Popełniamy wielki błąd, zatopi nas historii prąd
Dobrze to znam!

Młody, bywałem młody
Mnie też mierziła rzeczywistość
Bezsilne, szare dni kolejne
Wykrzyczeć mogłem się na płótnie
Nie przeszło mi przez głowę raz by usiłować choć
Zrozumieć czemu w ludziach taka bierność
O wszelkim kompromisie mnie mdliło na samą myśl
Lecz trzeba było w końcu zacząć na poważnie żyć
O wielkiej misji, romantycznym kiczu przestać śnić
Nie będę dawał tobie rad – kiedyś zrozumiesz wszystko sam!

Jak łatwo spłycać Ci przychodzi, z góry patrzeć na ludzi

Mówisz – byłeś tu, gdzie ja – lecz mówiąc to stoisz naprzeciw

Czyj tu błąd, czyja racja – kto wie?
Czyj tu błąd, czyja racja – kto wie?
Czyj tu błąd, czyja racja – kto wie?
Czyj tu błąd, czyja racja – kto wie?



Credits
Writer(s): Krzysztof Szymon Witczynski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link