TOYA

Ja jakoś nie wierzę w ludzi bratku
Odkąd brat taty sprzedał obrączki dziadków do lombardu
Mam nadzieję, że na wódę siadła niezła kwota
Nauczyłeś mnie, że honor jest na wagę złota
Jej usta słodkie są jak zawsze (słodkie)
Choć sztuczne mówią tylko prawdę (tylko prawdę mi)
Nawet gdyby było inaczej
Sztuka polega na tym, że wiem jeśli mnie okłamie
Poznałeś mnie od Hejnału
Droga od spokoju do szału
Zwiedziłem parę styp, parę balów
Jedni wyznawali miłość drudzy żegnali do piachu

Kupie dużo ziemi, nim trafimy do piachu
Podcinają skrzydła mi, pokazuję pazur
To jedyne śmieci jakie bym woził do lasu
Bez podjazdu do trzech wersów cały ich album

To ja! Jestem tu!
Popatrz! Jak mi źlе!
To ja! Jestem tu!
Dość mam! Szklanych kul!

Czekałеm na to trzy lata tu albo trzeci rok
Jak dobrze musi być, żebym mógł opanować złość
To co zrobię będzie złe, lepiej zajmij wzrok
Albo zajmij sobą się, tak jak kiedy przychodzi noc
Mama mojego taty choruje na Alzheimera
Jej twarz wbitą mam w skórę, tak żeby zawsze pamiętać
Wierz mi przez to cieszy się za każdym razem
Jakby widziała ją po raz pierwszy
Nadstaw drugi policzek, jak każdy kij ma dwa końce
Wystarczy jedno słowo, jeśli ktoś Cię dotknie
Nie muszę wierzyć wysoko, by skrócić kurwy o głowę
I nie proś mnie żebym zwolnił, najwyżej się rozpierdolę

To ja! Jestem tu!
Popatrz! Jak mi źle!
To ja! Jestem tu!
Dość mam! Szklanych kul!



Credits
Writer(s): Tobiasz Fryzowicz
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link