Kafeteria

Kafeteria za wysokim szkłem
Przy ulicy, gdzie tak trudno o sen
Pod żółtym światłem, gdzie nie bardzo stać mnie
By zostać bywalcem

Za oknem sznur spalin, w środku prawie ścisk
W mieście, które nieustannie knuje
Za witryną rzędy pralin, posadzki dumny błysk
Wierszem płynę rzeką małych zdumień

Zazwyczaj klnę, stojąc z boku
Przetaczam krew. Dziś nie mam pokus

Kafeteria za wysokim szkłem
Przy ulicy, gdzie tak trudno o sen
Pod żółtym światłem, gdzie nie bardzo stać mnie
By zostać bywalcem
Kafeteria za wysokim szkłem
Porcelana, a na stolikach len
Zerkam ukradkiem na blaty gładkie
I na serca, które dziś skradnie

W mojej kafeterii jest miejsce na strach
Na żal
I na troski
I popalone mosty
A gdy fanaberii mam pod sufit
Zawsze wracam do niej
Bo wiem, że znów mi odpuści

W mojej kafeterii jest miejsce na strach
Na żal
I na troski
I popalone mosty
A gdy fanaberii mam pod sufit
Zawsze wracam do niej
Bo wiem, że znów mi odpuści

Kafeteria za wysokim szkłem
Przy ulicy, gdzie tak trudno o sen
Pod żółtym światłem, gdzie nie bardzo stać mnie
By zostać bywalcem
Kafeteria za wysokim szkłem
Porcelana, a na stolikach len
Zerkam ukradkiem na blaty gładkie
I na serca, które dziś skradnie

W mojej kafeterii
Zawsze znajdziesz mnie
W mojej kafeterii
Zawsze znajdziesz mnie



Credits
Writer(s): Pyczot Jaroslaw Andrzej, Sedek Jakub, Zdunek Michal Marcin, Sierpinski Tomasz Jakub
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link