Adam Sławny

Wowo productions

Zdolni raperzy odchodzą szybciej niż się wydaje (heh)
Szybciej niż się wydają
Życie jest tylko hajem
Nagle jest go za mało
Jak bloki widziałem już tyle na oczy
Że ziemia przestała być rajem
Z fortuną się przespałem, jak z największą szmatą

Te same hotele, co te gwiazdy z TVN
Lecz ja nie pytam management (heh)
Czy są zniżki za hashtagi jakieś
Nie zabiorę tam ciebie
Nasze szanse są przegrane
Zrobisz pałę, balet, wszystko, lecz nie nad ranem kanapki

A teraz jak wkurwiam się, biorę apartament
I ma być yeyo na już (uh, uh)
Yeyo, na już
A kiedyś wkurwiony chodziłem i chuj
Skandale na Glamrapie nie dotyczyły mnie, chociaż lubiłem się tłuc (tłuc, tłuc)
Dzisiaj no cóż, zazwyczaj wyglądam jak wy razem we dwóch

Nie cofnąłbym czasu już
Nawet gdybym mógł
Przepraszam dziadków
W żadnym wypadku nie zdzierżyłbym ludzkiego wzroku
Którym dziś patrzę sam na was jak pan Bóg (aah)
Nowy ja starego zjadł już
To z Mowy Węży, więc gdzie nie przejdę, one syczą za mną, Sarius

Skaczę od dania do dania
Nikt nie ma już nic do dodania
Balenciaga, koszula biała
A serce jak szczyt w Himalajach
Niech łapie te chwile aparat
Bo tego nie będzie już zaraz
Bo tego nie będzie już zaraz
Bo tego nie będzie już, he

Więc skaczę od dania do dania
I nie mam już nic do oddania
Kawior z Bieługi i bania
Pierdolę twe długi, starania (he)
Bo tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz
Ja świata nie chcę naprawiać

Bo sam już nie wiem, kogo kocham bardziej
Raczej siebie, czy siebie sprzed lat
Mniej jak wtedy, czy więcej bym chciał mieć
Na kredyt, czy jak dzisiaj ja
Spać spokojnie czy w ogóle za drobne, czy vabank
A wszystko tak prostsze tu było w tych czasach
Odwiedzałem bazar, ale nie po szafran
Mówiłem, przepraszam
Dziś mówię, spierdalaj

Nie wiedziałem, czy potrzebuję więcej
Nie, no co ty klaunie, pierdoliłem nędzę
Zostawiłem szmatę, gdzieś zamiast napiwku
Kurwa, fajnie mi bez tych jej cyrków wreszcie
Każdy mi machnie jak idę po mieście i ciągle błyszczę, choć czasem nie chcę
Zawsze mam siłę i się uśmiechnę
Pytanie czy szczerze

Mam dobrą talię, choć to może blefem być (być)
Prawdy o mnie nie wie nikt (nikt)
Choć to trochę straszne (ćśś)
Jestem jak Harvey, bo się muszę z sobą bić (bić)
Stary ja to nowy Ty (Ty)
A mnie już nie znajdziesz

Skaczę od dania do dania
Nikt nie ma już nic do dodania
Balenciaga, koszula biała
A serce jak szczyt w Himalajach
Niech łapie te chwile aparat
Bo tego nie będzie już zaraz
Bo tego nie będzie już zaraz
Bo tego nie będzie już, he

Więc skaczę od dania do dania
I nie mam już nic do oddania
Kawior z Bieługi i bania
Pierdolę twe długi, starania (ha)
Bo tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz
Ja świata nie chcę naprawiać

Więc skaczę od dania do dania
I nie mam już nic do oddania
Kawior z Bieługi i bania
Pierdolę twe długi, starania (ha)
Bo tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz
Ja świata nie chcę naprawiać

Więc skaczę od dania do dania
I nie mam już nic do oddania
Kawior z Bieługi i bania
Pierdolę twe długi, starania (ha)
Bo tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz (ha)
Tego nie będzie już zaraz
Ja świata nie chcę naprawiać

Ha, ha, ha
Nie mam już nic do oddania
Pierdolę Twe długi, starania
(Sarius, Sarius, Sarius, Sarius)



Credits
Writer(s): Mariusz Piotr Golling, Wojciech Paulewicz
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link