Detoks
Kiedy widzę twój płacz
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Kiedy widzę twój płacz
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Serio chcę odpocząć
Pytasz mała po co znowu wyrzucam słowotok, jak pieniądze w błoto
Wolę myśleć, że mowa to srebro (serio, w sedno)
Zamiast, że podobno milczenie to złoto
Tu gdzie wszystko jest niepewne jak lotto
Czasem nawet nie wiesz przez co, lecz boli
Całe życie mi mówili "młody, ochłoń"
A ja ciągle pod prąd, byle wbrew ich woli
Jeśli myślisz, że gdy masz więcej pengi jesteś lepszy
To raczej nie grzeszysz intelektem, synku
Albo to ja znów cholernie przewrażliwiony na punkcie tego pierdolonego egalitaryzmu
Nie chcę wiedzieć co modne na rynku
Stać wśród artystów kierować agresją
Zaraz się łapiemy braciszku
Ale teraz chyba pora na detoks
Chciałem odpocząć od tego co wokół
I tego co ciągle przytłacza
A ty znowu wchodzisz do głowy mi
Przecież nie mogę do tego już wracać
Chociaż serce mówi, że jesteś potrzebna
To nie łatwa sprawa
Jak wyrzucić cię z moich myśli
Nie wiem co robię
Przepraszam kochana
Kiedy widzę twój płacz
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Zawsze tu w głowie im mocniej, tym lepiej
I coraz wyżej, chociaż już nie klepie
Widziałem łzy mojej mamy
Gdy mówiłem, że nie chcę wstawać już więcej
Nie chcę już dzwonić do Ciebie
I złamanym głosem mówić o głupotach
Nie chcę spać na klatce
Się budzić w tramwajach albo na squatach
Oni mnie serio słuchają
Bo widzą w tym poważny głos, poważnego gościa
Potem to tobie płacze na ramieniu
I to dzięki temu ja chcę tutaj zostać
Stop
Potrzebuje przerwy
Bo żyje w strachu, że temu nie sprostam
Lot
Był całkiem niezły
Po szyje w piachu
Chcę się stąd wydostać
Znowu przesadziłem wczoraj
Nie mogę dłużej tak, na mnie już pora
Muszę odpocząć od tego, co wkurwia
I tego, co dookoła
Odstawiam wódę i odstawiam topa
Bo mnie to niszczy od środka
Potrzebuje ciebie, żeby było dobrze
Zaczniemy wszystko od nowa
Kiedy widzę twój płacz
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Kiedy widzę twój płacz
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Serio chcę odpocząć
Pytasz mała po co znowu wyrzucam słowotok, jak pieniądze w błoto
Wolę myśleć, że mowa to srebro (serio, w sedno)
Zamiast, że podobno milczenie to złoto
Tu gdzie wszystko jest niepewne jak lotto
Czasem nawet nie wiesz przez co, lecz boli
Całe życie mi mówili "młody, ochłoń"
A ja ciągle pod prąd, byle wbrew ich woli
Jeśli myślisz, że gdy masz więcej pengi jesteś lepszy
To raczej nie grzeszysz intelektem, synku
Albo to ja znów cholernie przewrażliwiony na punkcie tego pierdolonego egalitaryzmu
Nie chcę wiedzieć co modne na rynku
Stać wśród artystów kierować agresją
Zaraz się łapiemy braciszku
Ale teraz chyba pora na detoks
Chciałem odpocząć od tego co wokół
I tego co ciągle przytłacza
A ty znowu wchodzisz do głowy mi
Przecież nie mogę do tego już wracać
Chociaż serce mówi, że jesteś potrzebna
To nie łatwa sprawa
Jak wyrzucić cię z moich myśli
Nie wiem co robię
Przepraszam kochana
Kiedy widzę twój płacz
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Zawsze tu w głowie im mocniej, tym lepiej
I coraz wyżej, chociaż już nie klepie
Widziałem łzy mojej mamy
Gdy mówiłem, że nie chcę wstawać już więcej
Nie chcę już dzwonić do Ciebie
I złamanym głosem mówić o głupotach
Nie chcę spać na klatce
Się budzić w tramwajach albo na squatach
Oni mnie serio słuchają
Bo widzą w tym poważny głos, poważnego gościa
Potem to tobie płacze na ramieniu
I to dzięki temu ja chcę tutaj zostać
Stop
Potrzebuje przerwy
Bo żyje w strachu, że temu nie sprostam
Lot
Był całkiem niezły
Po szyje w piachu
Chcę się stąd wydostać
Znowu przesadziłem wczoraj
Nie mogę dłużej tak, na mnie już pora
Muszę odpocząć od tego, co wkurwia
I tego, co dookoła
Odstawiam wódę i odstawiam topa
Bo mnie to niszczy od środka
Potrzebuje ciebie, żeby było dobrze
Zaczniemy wszystko od nowa
Kiedy widzę twój płacz
Zastygam jak posąg
Ciągle boję się dnia
Dlatego żyję nocą
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Już nie chcę żadnych zmian
Naprawdę chcę odpocząć
Credits
Writer(s): Marcel Tyloch, Piotr Sikorski, Tymoteusz Mikołajczyk, Wojciech Jankowiak
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.