skarpety w romby

No trudno taki nasz kalejdoskop
Pole widzenia wypełnione szarą nudną kostką
Na mur beton masz mur beton
Stare szare koszulki w paskach połamane
Szlufki zimne piwko ciepłe lufki z czym?
Nie pamiętam chodzimy w dziwne miejsca
A rekurencja zwiększa dawki syfu rok do roku
Patrzą z boku w dziwny sposób kiedy
Wybywamy z bloku otwierają japę
Ale nie damy im dojść do głosu
Wszystko zakłócimy basem
Ośka w pełnej krasie każdy tutaj jest jak Zidane
Łysy w Adidasie i bardzo chce cię okiwać
Więc refleks ci się przyda chyba (przyda chyba)
Mamy kiełbie we łbie trzeba mocniejszym
Być w barach niż ten drugi w gębie o to kaman
Koniec końcem "oddaj mocniej" nadal
Oznacza "dorośnij" po prostu i wiem
Prawidłową formą jest "koniec końców"

Zgaś tego blanta woop woop psy jadą
Podeszwy zdarte o bruk uciekam idzie tornado
Spłukani jak brud z chodnika kwit w mig znika
Nie musisz tego chwytać tak jak ja (jak ja)
Zgaś tego blanta woop woop psy jadą
Kolana wiecznie zdarte, nie jadamy awokado
Latam jak mig na tych taktach, wstyd w mig znika
Nie musisz tego chwytać tak jak ja

Brudne skrecze nie ma czasu bo wszystko się wlecze
Na sianie byśmy spali gdyby było średniowiecze
Stylistyka groteskowa no bo ma być przesadna
Przecież to środowisko samo w sobie to abstrakt
To nie prime time to miejsce jest tak bardzo grime type
Tu głośne kurwa nam wybija każdy takt tak
To ja chcę zaszyć się w mojej eremie jak coś
Mogę polecieć na RMF FMie
Treściwy styl wyluzowani jak january
Kiedy rozpyla opary czegokolwiek co se pali
Nic sobie nie robię ze związanych rąk bo
Nie schylam się wiążę sznurówki swoim flow yo
Koloruję skrawek świata pokryty brudem i rdzą
Listy już nie przychodzą a zaglądam wciąż do skrzynki
Bardziej socreal niż vintage i wiesz co? (wiesz co?)
Mój blok jest zajebisty

Zgaś tego blanta woop woop psy jadą
Podeszwy zdarte o bruk uciekam idzie tornado
Spłukani jak brud z chodnika kwit w mig znika
Nie musisz tego chwytać tak jak ja
Zgaś tego blanta woop woop psy jadą
Kolana wiecznie zdarte, nie jadamy awokado
Latam jak mig na tych taktach, wstyd w mig znika
Nie musisz tego chwytać tak jak ja

Osiedlowe anegdotki zamiast dojrzałych historii
Bo przez cały luzik bluzik zrobiliśmy się bezwolni
Słyszę "zapomnij zostaw" a bardzo chciałbym
Zostać przy dwóch pierwszych zwrotkach
I refrenie zanim zgubię ich znaczenie
Przecież ten świat ma braki chcę
Kłaść to na tracki jak Nas albo Rakim, ale
Nie potrafię podeszwy i kolana zdarte
Nogi grzęzną w błocie głos w gardle
Lewa ręka czeka aż prawa opadnie
Niby nic jak dawniej a wciąż od rana
Na skrzyżowaniach takich samych
Ulic mijam takich samych ludzi takich
Samych żuli którym w niskich
Nominałach znów dokładam się do chlania
Widzę neony migają na twarzach ziomów
Wychowanych bez rodziców choć
Rodzice ciągle byli w domu
Nie mów nikomu o łzach w oczach
Chodź i sam popatrz
Ja już nie zwracam uwagi na to
Że chłopcy też płaczą



Credits
Writer(s): Radosław Wcześniak
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link