Herbata z Hancocka

Pobudka, Apap, kawa i na śniadanie Goodman
W paczce po lightach tak jak w głowie tylko sama pustka
I choć od paru sekund sen już ustał - oczy zamknięte
Dym zanurzony w czarnych fusach wchłonął pointe
Patrzę na zegar, on pewnie by powiedział "pieprzę
Od razu pójdę spać jak tylko mnie z tej ściany zdejmiesz"
Wiem, wskazówki są na pewno ciężkie, ale wybacz
Jakbyś usnął, skąd będę wiedział jaka jest godzina

Nietypowe następstwo godzin, jak ten czas minął
Przeskok czasoprzestrzeni spłodził ten widok
Niezjedzona kolacja, poranna herbatka
Na szczęście Herbie w głośnikach upewnienie wzmacnia
Na razie wymięty jak torebka z fusami
Bo esencja humoru gdzieś uciekła, to na nic
Zawiodła hydraulika moich nastrojów
Ostatni uśmiech zanika w wiaderku niepokoju

Znikam z tych miejsc teraz, choć na chwilę
Liczy się tylko nastrój i czas, co do tyłu płynie
W oparach kawy, wśród woni cukru nuty
Przerwa o dziewięćdziesiąt stopni
Bo tutaj ściany mają uszy

Znikam z tych miejsc teraz, choć na chwilę
Liczy się tylko nastrój i czas, co do tyłu płynie
W oparach kawy, wśród woni cukru nuty
Przerwa o dziewięćdziesiąt stopni
Bo tutaj ściany mają uszy

Gdzieś między resztką fusów, a pestką cytryny
Przyciśnięty łyżeczką wyciskam z siebie kwaśne miny
Gdy zamieszasz mną pobiegnę zerknąć co nowego
W szklanym domostwie popiołu będąc powiem "cześć" petom
Herb swą pięciolinią mnie ukradł
Z blatu biurka do bezkresnej otchłani szuflad
Pośród sterty rachunków gaśnie radość
Więc rozmawiam z dwunastocalową czarnych gwiazd plejadą
Szalony taniec wskazówek wnet ustaje
Ból sparzenia przeszył wskazujący palec

Fajrant mierzony w centymetrach, żar przy fajkach widać
I myślami gdzieś w oddali, zalany jak Atlantyda
Stres? To kolejna kropla, co po kubku spływa
W Żyłach jazz zaczął tętnić od podstawy aż po filar
Klimat sprzyjał, na stole kufel petów pełny
Obok jeszcze niedopite Ginu pół butelki
Wstaję choć w nogach miękki, idę do szafki
Czuję swąd, o cholera, chyba znów spaliłem czajnik
Otrzeźwiałem nagle i patrzę na stół a tam
Paczka tabletek, lecz na żadnej z nich nie jest napisane, że to apap

Znikam z tych miejsc teraz, choć na chwilę
Liczy się tylko nastrój i czas, co do tyłu płynie
W oparach kawy, wśród woni cukru nuty
Przerwa o dziewięćdziesiąt stopni
Bo tutaj ściany mają uszy

Znikam z tych miejsc teraz, choć na chwilę
Liczy się tylko nastrój i czas, co do tyłu płynie
W oparach kawy, wśród woni cukru nuty
Przerwa o dziewięćdziesiąt stopni
Bo tutaj ściany mają uszy



Credits
Writer(s): Krzysztof Kawalec
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link