Strefa turbulencji (feat. Lil Kacpi)

Bywa nic nie cieszy
Przygniata monotonia
Chce coś zmienić
Ale nie widzę słonca
Na horyzontach Ambicja głodna
Zgniłe myśli duszą jak anakonda
Twarz jakby obca
Blask jakby stopniał
Aura zza okna
Nie daje bodźca
nie chce się gadac
Spotykać udawac
że jest dobrze kłamać
kurwa mać

Strefa turbulencji wpadam w ten syf
Jak w zakręty (wpadam w ten syf)
Rozrywa na strzępy strefa turbulencji
Kto następny (kto następny)

Strefa turbulencji wpadam w ten syf
Jak w zakręty (wpadam w ten syf)
Rozrywa na strzępy strefa turbulencji
Kto następny (kto następny)

Bywa czuje się obco, niezrozumiany
Lubię samotność, nieźle się znamy
Zamienia czasem w prawdę omamy
Pogadam zatem ze sobą samym
To moje sprawy Choć dzieją się przyświadkach (ee)
Nausznych znaczy Fikcja literacka (ee)
Mogę tłumaczyc się jakby ktoś wnikał
Musze być twardy (nie) jak coś to przypał
Wdoły poważnie lece po bandzie
W ciagłej walce a niby w arce
Targają emocje mną jak żaglem wichry
Od cukru pudru Smak stęchlizny

Strefa turbulencji wpadam w ten syf
Jak w zakręty (wpadam w ten syf)
Rozrywa na strzępy strefa turbulencji
Kto następny (kto następny)

Strefa turbulencji wpadam w ten syf
Jak w zakręty (wpadam w ten syf)
Rozrywa na strzępy strefa turbulencji
Kto następny (kto następny)

Daje tu upust jak tekst do druku
Efekt tych ukłuć odczuwam w duchu
Pokolenie klatkowego chowu
Przemocy w domu i alkoholu
Znowu słyszę że jestem rozsądny chłopak
A w środku mnie zalewa kreeew
Przytakuje a w moich oczach
Widać chęć by mu rozerwać łeeeb



Credits
Writer(s): Michał Kuniszewski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link