Nie Widzę Już Nic

Nie widzę już nic, liczy się torba
Jeśli umrę biedny z grobu zrobię comeback
Ona zapatrzona jak w jebany obraz
Chciała się podpiąć ale urywamy kontakt
Chce torbę co dzień a nie na koniec miesiąca
Nie umieć liczyć inaczej niż w tych tysiącach
Sam to musiałem wywalczyć nie dali dojścia
Jesteśmy z domu gdzie nie ma przykładu ojca

To gęsta trawa, wszędzie żmije
Znajdź se line i wejdź po niej albo wjeb se na szyję
Wzmocni to co nie zabije, nie pękam
Bitch I'm good, póki co, co roku mam z kim spędzać święta
Robie wruum, a pod maską turbo świszczy mi jak
Ten cały susz jebał mi banie więc przestałem zwijać
Wysoki stack jak Yao Ming, go nie mogę zniżać
Wysoki stan jak Wyoming, nie potrzebna Visa

Rozumiem estetykę węży, ale staliście się śliscy
No i gdzie jest teraz ta gadka, że nie podzielą nas liczby
To gówno już dawno jak biznes, struktury są takie jak firmy
Więc kurwa śmieszą mnie gadki o tych relacjach rodzinnych (Let's goo!)

Nie widzę już nic liczy się torba
Jeśli umrę biedny z grobu zrobię comeback
Ona zapatrzona jak w jebany obraz
Chciała się podpiąć ale urywamy kontakt
Chce torbę co dzień a nie na koniec miesiąca
Nie umieć liczyć inaczej niż w tych tysiącach
Sam to musiałem wywalczyć nie dali dojścia
Jesteśmy z domu gdzie nie ma przykładu ojca

U mnie w domu mama robiła za dwoje
Probowałem go skumać, teraz kumam, że to pojeb
Shit, i nikogo więcej się nie boje,
Wole szukać szczęścia w relacji niż butli Wyborowej
Ty nadal myślisz, że mnie rusza, bo ktoś coś mi powie
Wezmę to nawet podstępem, wbiję tam jak koń na Troję
Czuję się jak mały spartan w kółko walka by mieć swoje
Wcześniej to walczyła sama, teraz walczymy oboje

Teraz wiem, że czuję spokój i oddycha z ulgą
Już nie musimy uciekać, chociaż nie raz będzie trudno
Przez to stałem się artystą teraz beat to moje płótno
Z wszystkiego wyciągniesz plusy, nigdy nie jest na to późno

Nie widzę już nic, liczy się torba
Jeśli umrę biedny z grobu zrobię comeback
Ona zapatrzona jak w jebany obraz
Chciała się podpiąć ale urywamy kontakt
Chcę torbę co dzień a nie na koniec miesiąca
Nie umieć liczyć inaczej niż w tych tysiącach
Sam to musiałem wywalczyć, nie dali dojścia
Jesteśmy z domu gdzie nie ma przykładu ojca



Credits
Writer(s): Jakub Barczyk, Jakub Marczyk
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link