Mały Książę Żyje

Ziom
Tak trudno jest zaufać
I sobie
I drugiej osobie
Więc kiedy już to zrobisz
I serce otworzysz
To nie rezygnuj szybko
Bo wszyscy ci zbrzydną

Kiedyś byliśmy tacy sami
Małymi ziomkami z dużymi marzeniami
Siebie nawzajem największymi fanami
I w całym mieście największymi panami
Nieważne były zamknięte bramy
Jak czas mamy, bierz piłkę i gramy
Sztamy się pomnażały kiedy poszliśmy na wały
Lecz te dorosłości tamy plany nam zablokowały
Czemu szczęścia młodzi teraz nie czują?
Bo studia, rodzina, a w weekendy pracują
Samotne dwudziestolatki dzieci wychowują
A jak dzieci urosną, nawet im nie podziękują
Jak młodzi mają nie żyć na długach
Jak droga awansu z Juniora jest długa
Trwa teraz dwa lata, kiedyś cztery miesiące
Gdzie są k- moje pieniądze?

Teraz czujesz doła więc o pomoc wołasz
Bo życie poddusza cię jak wąż boa
Twoja dusza się nie rusza, w miejscu stoisz
I zajmie to rok zanim się wygramolisz
I rany po tym się nie zagoją nigdy
Nakładasz plastry lecz zostaną blizny
Kiedy przyjdzie co do czego, po tym wszystkim
Najważniejsze to sobie samemu być bliskim

Kiedyś musi być ten ostatni raz
No i zwykle nie przychodzi rychło w czas
Dawno temu wszedł na twój przedsionek
Ściągnął nawet buty i nacisnął dzwonek
Lecz drzwi nie otworzyłeś bo zbyt zajęty byłeś
Czymś, czego koniec końców nie skończyłeś
Bo ten, bo tamten, bo no, bo to
Bo ta, bo tamta, bo no, bo co?
Czasem to nie o czas chodzi lecz o twe skupienie
Energia ma limit więc uspokój swe sumienie
Bo znaczenie ma to tylko jakie masz intencje
Nikt nie ma dużo czasu więc mamy kadencje
Czasem jednym, czasem drugim, czasem trzecim się zajmujesz
Czasem pewnym, czasem głupim, czasem gniewnym też się czujesz
Ale cię miłuję mimo tych przygód
Bo miłość to nie jest emocja tylko to jest wybór

Teraz czujesz doła więc o pomoc wołasz
Bo życie poddusza cię jak wąż boa
Twoja dusza się nie rusza, w miejscu stoisz
I zajmie to rok zanim się wygramolisz
I rany po tym się nie zagoją nigdy
Nakładasz plastry lecz zostaną blizny
Kiedy przyjdzie co do czego, po tym wszystkim
Najważniejsze to sobie samemu być bliskim

Suniemy do przodu na cienkiej tafli lodu
Szukający powodu, od wschodu do zachodu
Zawsze w najgorszych momentach
Zagubieni jak niemowlęta
Gdy patrzymy w tył, dostrzegamy pył
Stracone chwile które czas już zmył
Bojaźń braterstwa podważamy po latach
Bo teraz każdy chciałby mieć bliźniego brata
Na zawsze ponosisz odpowiedzialność
Za to, co oswoiłeś, bo to nie marność
Więc nie marnuj też teraźniejszości
Teraz zacznij drogę ku wysokości
To tylko przerwa, to nie koniec meczu
Na boisko wejdziesz jeszcze pod życia wieczór
Stery dziś oddaj i na wietrze błądź
I jak chcesz być szczęśliwy to po prostu bądź

Teraz czujesz doła więc o pomoc wołasz
Bo życie poddusza cię jak wąż boa
Twoja dusza się nie rusza, w miejscu stoisz
I zajmie to rok zanim się wygramolisz
I rany po tym się nie zagoją nigdy
Nakładasz plastry lecz zostaną blizny
Kiedy przyjdzie co do czego, po tym wszystkim
Najważniejsze to sobie samemu być bliskim

Mam nadzieję na spotkanie po dekadach
Jak dostanę cynk, to w pociąg już wsiadam
Bo pomimo tylu waszych mankamentów
Nigdy nie zapomnę naszych wspólnych momentów

Do zobaczenia



Credits
Writer(s): Hubert Mazur, Maciej Mazur
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link