Mayday

Typie, powiedziałeś dość o hajsie
O tym, że kety to są w lombardzie
Coco, trawie, coś poważniej
Może o Holokauście?
Może o Donaldzie?
Wolę o spoko Magdzie, to potrafię
Omówię jej topografię

Złoto, papier i chuj mnie, co robią obok w chacie
Chyba że zapijają goudą żarcie
Coś o karcie, o farcie też
O prawdzie, jak mnie najdzie, wiesz
Co zrobić mam? To jara bardziej mnie
Nie jestem sam, dobrze Andrzej wie (come on)

Jak każdy malec, też marzył Andrzej, być w bandzie i robić hajs
Gdy inne dzieci się skręcały z beki, on gdzieś ich wszystkich miał
Dziś Magda męczy półtorej etatu, kolega Magdy wziął nawet dwa
Nasz Andrzej zapierdala Mercem, a z tamtych śmieje się tak (one, two, three, four)

Ha-ha, cisnąłem swoje i goniłem marzenia
Ha-ha, oni ostrożnie i gdzie oni są teraz?
Pa-pa, zróbcie do życia, które wam obiecano
"A-ha", powiedziało życie, plan inny bowiem miało

Ten znowu o narkotykach, dziesiąty rok chłop o banknocikach
Dolce Gabbanach, klubach, bramkach, dobermanach, chuligankach
To zasady ważniejsze niż feng shui (feng shui)
Będzie więcej, więc stay tuned
Nie dziękuj, kurwa, thank you
O jejku, co z Andrew?

Jak każdy dorosły, marzył, żeby skończyć, Andrzej ze swym zajęciem
Lecz nie było łatwo, bo go wciągnął hardkor, by odwrócić się na pięcie
Próbował chwilę, lecz to niemożliwe, powiedział jego boss
"Za dużo floty, Andrzej, dla mnie robisz, bym cię wypuścił z rąk" (one, two, three, four)

"Ha-ha", śmiał się szef z Andrzeja, polew nie było końca
"Ha-ha, idź na dupy, napij wódki, rano przejdzie, mordka"
Pa-pa, to życie, które wyśnił, się oddala
"A-ha", rzekła Magda, gdy na wakacjach wyszła się opalać

Krótko oskrobałem się Gillette, spojrzałem w lustro jak żonkile
Każdy będzie swą miał opinie, która odbija się ode mnie jak na trampolinie
Który rocznik, poznam po VINie
Ty jej nie kumasz, a ja to kminię
Była z UK, ja byłem anglofilem
"Mayday", krzyczał Jędrzej, jak to w kinie (come on)

Nie każdy dorosły, jak Andrzej gnije w zamku
A chciał dobrze, a chciał odejść, zdjęli go o poranku
Pije sam herbę, ma długą przerwę, "Andrzej, nic nie poradzę"
I trochę mu zostało jeszcze, może wyjdzie na wadze (one, two, three, four)

Ha-ha, się życie chichra, to się dopiero okaże
Ha-ha, życie to dziwka, jeszcze, chłopie, to pokaże
"Pa-pa", zrób samochodom, mieszkaniom, żonie także
"A-ha", powiedział Andrzej, zerkając w stronę marzeń

Bez błędów by nie było happy endu
Bez sprzętu by nie było weekendu
Bez skrętów by nie było Disneylandu
Bez BMW tylnego napędu
Ze względu na to jak szponci problem perfum
Bez sensu się wpierdalać, więc nie komentuj
Bez zębów, skończysz w pierdlu, Jędruś
Bo wszystko to nie znaczy nic dla sędziów

Jak z nas niektórzy, gdy się Andrzej wzruszy, myśli skończyć z samym sobą
Nie ufa Bogom, nie ma do kogo zwrócić się z pomocą
I krzyczy głośno, że zjebał życie, ono, że dało się bardziej
"A jebać to życie", gdy wiązał linę, cicho powiedział Andrzej

"Ha-ha, jest mi Andrzej przykro, nie wyszło to najlepiej"
Ha-ha, trzydzieści kilo za dużo, linę zerwie
Pa-pa, już Andrzej mówił życiu, "Do widzenia"
A-ha, powiedziało życie, "Andrzej, jeszcze nie teraz" (jeszcze nie teraz)

Deep, deep love
Deep, deep love, love
Deep, deep love
Deep, deep (uu)

Deep, deep love
Deep, deep love, love
Deep, deep love
Deep, deep (uu)

Deep, deep love
Deep, deep love, love
Deep, deep love
Deep, deep (uu)



Credits
Writer(s): Piotr Szulc
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link