Dziecko Zła

Dałem serce jak na dłoni, oni chcieli je w butelce
Z dala od aureoli, święty nie byłem, nie jestem
Nigdy nie chciałem przed szereg, zawsze znałem swoje miejsce
Chyba, pewność też bywa problemem
Znowu jestem gdzieś na trasie, tak na głowy oczyszczenie
Wyrzucam wszystko z siebie i ulatnia się wydechem
Trzecią nocke z rzędu jedynie tylko patrzę na pełnię
Jutro znowu będzie tak samo najpewniej
Łza dla cieniów minionych
Czarna suknia i z okna blask
Znowu kolejne story
O tym, że życie jest jak gra
Nie chcę mieć z wami wojny
To nie na rękę, gdy pada strzał
A miałem być tak dobry
A teraz jestem taki sam
Wspomnienia o tych chwilach są jak melatonina
Po to pamięć je trzyma, żebym lepiej zasypiał
Znów kolejna godzina, zamienia się w kryminał
Wolę jak nikt nie pyta - natura samotnika
To jest takie pojebane, wariacie
Że mam dosyć tego świata od tak
Myślę, że to wszystko bardzo dobrze znacie
To uczucie towarzyszy też wam
Chciałbym kiedyś w końcu poznać całą prawdę
Oby nie była ukryta gdzieś w snach
Wiele rzeczy już przyniosło mi traumę
Jestem dzieckiem, które boi się zła
To jest takie pojebane, wariacie
Że mam dosyć tego świata od tak
Myślę, że to wszystko bardzo dobrze znacie
To uczucie towarzyszy też wam
Chciałbym kiedyś w końcu poznać całą prawdę
Oby nie była ukryta gdzieś w snach
Wiele rzeczy już przyniosło mi traumę
Jestem dzieckiem, które boi się zła
Jestem dzieckiem, które boi się zła
Jestem dzieckiem, które boi się zła
Jestem dzieckiem, które boi się zła
Jestem dzieckiem, które boi się zła
Na początku miałem inne założenia
Wydawanie pomysłów zgasło we mnie jak nadzieja
Gdzie indziej mógłbym szukać światła, jak nigdzie go nie ma
Kreowanie przyszłości ciągle nie daje wytchnienia
Za dużo wyborów, mimo to nie mam nic do roboty
Kiedy księżyc świeci w nowiu, wtedy najwięcej ochoty
To moje wewnętrzne opium, wolałbym wiecznie żyć w nocy
Kiedy wszystko jest w porządku, bo w dzień czuję się tak gorszy
Odkąd mam tak coraz częściej, powoli się przyzwyczajam
Chcę unikać problemów, ale mimo to w nie wpadam
Już brakuje mi tlenu, tak przygniata mnie ta matnia
Nie wiem jak dojdę do celu, to wszystko mnie wykańcza
Jestem jak zamknięty w klatce mojej własnej woli
Wszystko, co tak łatwe, dzisiaj sprawia mi kłopoty
Strzały prosto w serce, udaję, że mnie nie boli
Ciągle coraz więcej, chyba już jestem skończony
Nie podoba mi się, że w stosunkach międzyludzkich
Widać ogromne pokłady agresji (jestem dzieckiem, które boi się zła)
Ludzie strasznie się nienawidzą i boją
Chciałbym, żeby zrozumieli
Że prawdziwe przyczyny tego nie leżą w nich
Żeby zaczęli z nimi walczyć
To jest takie popierdolone
Nie chcę patrzeć więcej na świt
Chciałem wybrać bezpieczną drogę
Proszę, otwórz mi ostatnie drzwi
Zagubiony w mej własnej głowie
Zapomniałem, jak nazywasz się dziś
Nie chcę, żeby to był mój koniec
Będę walczył aż do końca mych dni
To jest takie popierdolone
Nie chcę patrzeć więcej na świt
Chciałem wybrać bezpieczną drogę
Proszę, otwórz mi ostatnie drzwi
Zagubiony w mej własnej głowie
Zapomniałem, jak nazywasz się dziś
Nie chcę, żeby to był mój koniec
Będę walczył aż do końca mych dni



Credits
Writer(s): Szymon Nowak
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link