Zapach

Podnoszę oczy
Tak, żeby nie mieć swoich nóg
W zasięgu wzroku
I wyobrazić sobie, że
Moja głowa płynie
W powietrzu, lewituje
Bez kontaktu z powierzchnią
Bez kontaktu z powierzchnią
I wtedy Ty pojawiasz się
A twoja obecność jest jak tlen
Gdy pnę się w wyższe partie
Powietrze rzadsze
Przekraczam dawkę
I ten jeden raz
Moja twarz
Nie wyraża nic więcej
Tylko czystą fascynację

Twój zapach każe mi biec
Za Tobą, gdzie
Skąpana w deszczu głodnych spojrzeń
Uchylasz przede mną te drzwi
I jesteś jak sen
Przerwany brutalnie rannym słońcem

Wkroczyłem za nią w inny świat
Inny film
Nie widziałem siebie tam
Nie wiedziałem, że się da
I pomyślałem sobie muszę wiać
Bo mnie spali ten żar, pochłonie
Nie skończyłem nawet myśli
I było po mnie

Twój zapach każe mi biec
Za Tobą, gdzie
Skąpana w deszczu głodnych spojrzeń
Uchylasz przede mną te drzwi
I jesteś jak sen
Przerwany brutalnie rannym słońcem

Twój zapach każe mi biec
Za Tobą, gdzie
Skąpana w deszczu głodnych spojrzeń
Uchylasz przede mną te drzwi
I jesteś jak sen
Przerwany brutalnie rannym słońcem



Credits
Writer(s): Bojanowski Patryk, Gromada Pawel, Keska Konrad, Szczerkowski Aleksander, Szkubel Krzysztof, Sierpien Bogdan, Karkowski Aleksander Reza
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link