Może to nie raj

Zakosztuj magii szarej linii, gdzie jest
Tak dużo ludzi, którzy spotkać nie powinni siebie
Ludzie z marmuru i niewinni czarodzieje
Kim by nie byli jedno łączy ich marzenie

Że na końcu tej kolejki dają sen
Że marzenia a nie lęki spełnią się
Że ta noc się staniem zmęczy i wpuści dzień
Kolejny dzień, jeszcze jeden dzień, całkiem niezły dzień

Frasyniuki!

Ja jestem Krysia, tak w zasadzie stoję po kolory
I czekam na drop jakichś faktur, jakieś nowe wzory
Jakość lepszego sortu, niż dawali do tej pory
A może są tu znów odrzuty z eksportu z wczoraj?

Mam męża Władka, co mnie bardzo kocha, lecz nie wierzy
Że w tej kolejce coś się kiedyś zdarzy jak należy
Czekanie nie dla niego jest, on nie chce tylko przeżyć
Ale żyć pełnią życia, więc przepycha się i spieszy

Nie ma sensu tak stać, brać tego co nam dają
Ochłapów, co rzucają nam w socjalistycznym raju
Czasu nie tracę, w górę wspinam się jak człowiek-pająk
Zamierzam zmienić pracę i wyjechać z tego kraju

Frasyniuk Władek! Gdzie pojedziesz? Po co? Przecież... No wiesz

Może to nie raj, lecz całkiem fajne lato jest
Może nie Rio, lecz mamy też słońce i plażę
Całkiem niezły kraj, tutaj marzenia spełnią się
Wystarczy tylko umiar mieć w doborze marzeń

Patrz, jaka zakochana para tu za nami stoi
Żywa reklama, czemu życie warto wieść we dwoje
To przecież Jacek Kuroń jest ze swoją żoną Gają
Są razem dwie dekady, a za ręce się trzymają

Choć tyle się już znamy, wciąż jestem zakochany
Wciąż tyle ci mam do powiedzenia
Wciąż mamy wspólne plany, najlepsze jest przed nami
Bo razem będziemy świat zmieniać

A jednak była siła, która nas rozdzieliła
I lata spędziłeś w więzieniach
Czy teraz cię zatrzymam? Wciąż mam to przed oczyma
Że budzę się, a ciebie nie ma

Staram się ludziom pomóc, nie odmawiam nikomu
A więzienie to przeszłość daleka
Ta? To czemu w naszym domu, wizytę nieproszoną
Złożyła wczoraj znowu bezpieka?

Zrobiłem im herbaty i skończyło się na tym
Żeśmy w sumie pogadali mile
Nie grożą za to kraty, że w ludziach widzę braci
I nikogo nie zostawiam w tyle!

Bo na końcu tej kolejki dają sen
Bo marzenia a nie lęki spełnią się
Bo ta noc się staniem zmęczy i wpuści dzień
Kolejny dzień, jeszcze jeden dzień, całkiem niezły dzień

Patrz, a tam za nami widzę chyba wąs Wałęsy
Co tam masz do powiedzenia, Lechu? Rzuć no jakieś wersy
Nie będę teraz śpiewał, bo na razie... nie ma o czym (Aha)

Lech nic nie powiedział, lepiej go nie zmuszać
A ja jestem jego żoną i nazywam się Danusia
Kiedyś do kwiaciarni, w której pracowałam, przyszedł
Bo rozmienić jakiś banknot musiał
Wybrał kwiaciarnię, chociaż nigdy nie kupuje kwiatów
Teraz wiem o tym bardzo dobrze
Zagadał do mnie i, choć nigdy nie czyta, to spytał
Czy może mu pożyczę książkę
To, co wtedy zaiskrzyło, pali się już dziesięć lat
Chociaż czasem ciężko było, to rodzina trwa jak kamień
Obrasta ludźmi, obrasta rzeczami
Czas leci, mamy piątkę dzieci, szóste wkrótce z nami
Znam Lecha jak nikt, a w sumie nie znam go wcale
Jest milczący, no a czasem dziwne akcje odpala
Nazwał naszego syna Bogdan, nim wyszłam ze szpitala
No co? Ładne imię

Czy na końcu tej kolejki dają sen?
Czy marzenia a nie lęki spełnią się?
Czy ta noc się staniem zmęczy i wpuści dzień?
Kolejny dzień, jeszcze jeden dzień, całkiem niezły dzień

Może to nie raj, lecz całkiem fajne lato jest
Może nie Rio, lecz mamy też słońce i plażę
Całkiem niezły kraj, tutaj marzenia spełnią się
Wystarczy tylko umiar mieć w doborze marzeń

Może to nie raj, lecz całkiem fajne lato jest
Może nie Rio, lecz mamy też słońce i plażę
Całkiem niezły kraj, tutaj marzenia spełnią się
Wystarczy tylko umiar mieć w doborze marzeń



Credits
Writer(s): Andrzej Marek Mikosz, Mateusz Bieryt, Marcin Andrzej Napiorkowski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link