Umarł Król, Niech Żyje
Jego przeznaczeniem było nic nie mieć
Dwie nagie pięści i intelekt
To samo na okrągło, wie jak być zerem
Wie jak być celem, łokcie przy ciele
Garda. Wiedział, że wystrzeli jak Panzerfaust
Ale na razie brak szans chociaż na jakiś Sucker Punch
Myślał - kto nas stąd wyrwie kurwa jak nie ja?
Pierdolona wielka płyta, kiedy to gówno zacznie grać?
Mina matki, kiedy do domu znosi utarg
To kole w oczy jak frajerzy w nowych butach
Moje życie nie wygląda jak ich Instagram
Jak to im zabrać? Wyrwać kwit z gardła, kurwa?
Jak trenować kiedy mięśnie zjada stres?
Jak się opalić kiedy wiecznie pada deszcz?
Tak naprawdę to mam w dupie to co wypada mieć
Ale moi ludzie cierpią, muszę ich zabrać gdzieś
Wstał z ławki, wątpliwości mijał jak Matrix
Czas naglił, stanął przed typem w drzwiach klatki
Podniósł głowę, tamten czytał, w oczach brzask mantry
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Ciężko wstawać po weekendzie
Muszę odespać, budzik off, ustawiam drzemkę
Dzięki Bogu za te weekendy, podwajam pensję
Jak każde zdjęcie wygląda jakbym zarabiał więcej
Mam coś do załatwienia na mieście
Trzeba przejąć kilka klubów, w których nie ma nas jeszcze
W sumie żaden ze mnie książę, ale jebać sukcesje
Jakbym przejął coś po ojcu to bym przejął awersję
Do zapierdalania za nic, dla nas nie ma granic
W sumie chyba nie jesteśmy tacy sami
On ma kumpli na rogu, ja mam utarg na rogu
On się modli do bogów, ja chcę równać do bogów
Jego styrane Najki, moje Jordany Flighty
Jedyne co je łączy to te dywany matki
Chcę jej zwracać życie, on jej zabrał życie
Znalazł miejsce na dnie, a ja szukam go na szczycie
Wpadnę do matki z zakupami i jej zostawię coś
W jej klatce mieszka frajer, który ma dla mnie sos
Ostatnio mówił ziomom, że mu nie spadnie włos
Wyłożę mu zasady jak tylko dopadnę go
W windzie dumny, że zostawiłem hajs matce
Zaraz się zacznie, dopadnę cwela jak zawsze
Stoi na klatce, jego oczy czytam jak mantrę
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Dwie nagie pięści i intelekt
To samo na okrągło, wie jak być zerem
Wie jak być celem, łokcie przy ciele
Garda. Wiedział, że wystrzeli jak Panzerfaust
Ale na razie brak szans chociaż na jakiś Sucker Punch
Myślał - kto nas stąd wyrwie kurwa jak nie ja?
Pierdolona wielka płyta, kiedy to gówno zacznie grać?
Mina matki, kiedy do domu znosi utarg
To kole w oczy jak frajerzy w nowych butach
Moje życie nie wygląda jak ich Instagram
Jak to im zabrać? Wyrwać kwit z gardła, kurwa?
Jak trenować kiedy mięśnie zjada stres?
Jak się opalić kiedy wiecznie pada deszcz?
Tak naprawdę to mam w dupie to co wypada mieć
Ale moi ludzie cierpią, muszę ich zabrać gdzieś
Wstał z ławki, wątpliwości mijał jak Matrix
Czas naglił, stanął przed typem w drzwiach klatki
Podniósł głowę, tamten czytał, w oczach brzask mantry
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Ciężko wstawać po weekendzie
Muszę odespać, budzik off, ustawiam drzemkę
Dzięki Bogu za te weekendy, podwajam pensję
Jak każde zdjęcie wygląda jakbym zarabiał więcej
Mam coś do załatwienia na mieście
Trzeba przejąć kilka klubów, w których nie ma nas jeszcze
W sumie żaden ze mnie książę, ale jebać sukcesje
Jakbym przejął coś po ojcu to bym przejął awersję
Do zapierdalania za nic, dla nas nie ma granic
W sumie chyba nie jesteśmy tacy sami
On ma kumpli na rogu, ja mam utarg na rogu
On się modli do bogów, ja chcę równać do bogów
Jego styrane Najki, moje Jordany Flighty
Jedyne co je łączy to te dywany matki
Chcę jej zwracać życie, on jej zabrał życie
Znalazł miejsce na dnie, a ja szukam go na szczycie
Wpadnę do matki z zakupami i jej zostawię coś
W jej klatce mieszka frajer, który ma dla mnie sos
Ostatnio mówił ziomom, że mu nie spadnie włos
Wyłożę mu zasady jak tylko dopadnę go
W windzie dumny, że zostawiłem hajs matce
Zaraz się zacznie, dopadnę cwela jak zawsze
Stoi na klatce, jego oczy czytam jak mantrę
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Nie pytaj nawet czemu chodzę jak król
Czemu mówię jak król, chociaż budzę się tu
Nie wybrałem miejsca, czas jest mój
Korona jest jedna, osądzi mnie Bóg
Credits
Writer(s): Arkadiusz Sitarz, Kamil Kraszewski
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.