Mógłbym ci opowiedzieć - Prosto remix
Mógłbym Ci powiedzieć prosto ziomek tu z mostu
Ile trzeba żeby twój dobry człowiek się rozpruł w końcu
I nie ważne więzy, wizja paru lat w pace
Często rozwiąże każdy język
Mógłbym Ci powiedzieć o typie co bierze to
Bułę na raz w nos bo mnie nie wyjebie go
Gdzie idzie? Pewnie idzie przed siebie bo
Spytasz go co będzie tu z nim, on sam nie wie co
Mógłbym Ci powiedzieć o złych bibach
Tych na których śmierć zbiera tu z nich żniwa
Łyk piwa, odwagi ci przybywa
Ale nikt grawitacji nie wykiwa
Ty, mógłbym Ci powiedzieć o zdradzie
Tak skurwysyńskiej, że gorszą ciężko jest sobie wyobrazić
Ale w życiu nie jesteśmy na scenie
Czasem od prawdy lepsze jest milczenie
Mógłbym Ci opowiedzieć o dniach lekkich i ciężkich
O spokoju ducha i wzmożonej agresji
O sercu bestii, które również krwawi
Przez system, którego nie da się strawić
O dziecku, co za swoim ojcem tęskni
I tęskniącym ojcu, który spogląda z
Mógłbym Ci opowiedzieć o ludziach prawdziwych
I o takich za których trzeba się wstydzić
Mógłbym Ci opowiedzieć i nawijać bez końca
O braterstwie i zawsze pamiętających ziomkach
O miłości mojej, która przy mnie trwała
I o walce o wolność, którą ze mną wygrała
Mógłbym opowiedzieć o tym co widziałem
Tam gdzie byłem, co robiłem, czego dotykałem
Mógłbym opowiadać o swojej przeszłości
Ile krzywdy zrobiłem najbliższym po złości
W napadach euforii, bólu i żalu
Stop. Chwila. Pomału
Mógłbym opowiedzieć bez cienia farmazonu
Jak blisko jest z rynsztoka do tronu
O szczerej przyjaźni, której się nie traci
O tym ilu łbów udawało braci
W biurku, w szafce, gruby plik listów
A w nich więcej prawilności niż miało ich trzystu
Dalej Ci podpowiem jadąc tym tematem
Przemyśl to dwa razy zanim kogoś nazwiesz bratem
O milionach kłamstw i tandętych strzyków
O napompowanych koksach udających zawodników
O bliznach na twarzy, które są bezcenne
Dały do myślenia, tak jak noce bezsenne
O bestialskim ojcu, patologii w domu
O tym pięciolatek nie mówił nikomu
O bezradnej matce, której ciężko samej
Wychowywać syna, słuchaj tego dalej
O niesprawiedliwości i chorym systemie
O dobrych chłopakach noszących jego brzemię
O zmianach na lepsze, które wyszły z doświadczenia
O ubogich ludziach których nikt nie docenia
O głodnych dzieciach bez śniadania w szkole
Zamiast o aferach, to dostrzegać wolę
O tym jak trudno radzić se samemu
O tym że trudniej wybacza się bliskiemu
Mógłbym opowiadać nie widząc zakończenia
Że bardziej od ran bolą przykre wspomnienia
O tym jak wątpiłem że na ludzi kiedyś wyjdę
A więcej Ci opowiem, jak do Ciebie przyjdę
Bezimienni Sokół... Mógłbym Ci opowiedzieć...
Mógłbym Ci opowiedzieć o wzroku czyjejś matki gdy jej syn poszedł siedzieć
O wzroku matki kiedy urodziła syna
O wzroku syna gdy matka zawodzi
O tym jak się czujesz kiedy ktoś odchodzi
O uśmiechniętych oczach ukochanej mojej
O najpiękniejszych nocach wtulonych we dwoje
Mógłbym opowiedzieć, ale cenię prywatność
Po co ma im psuć krew znów zawiść i zazdrość
Mógłbym Ci opowiedzieć własne wspomnienia
Kiedy radość wygranej tłumiły wyrzuty sumienia
Zawsze w porządku, zawsze charakterny Sokół
Tak jak ty byłem naiwną ofiarą bloków
Miłość, tylko ona nas wyzwoli
Bo lepiej jest nie walczyć kiedy walka jest o nic
Lepiej trzy razy stracić niż raz się wpierdolić
I pamiętaj o tym towarzyszu niedoli
Ile trzeba żeby twój dobry człowiek się rozpruł w końcu
I nie ważne więzy, wizja paru lat w pace
Często rozwiąże każdy język
Mógłbym Ci powiedzieć o typie co bierze to
Bułę na raz w nos bo mnie nie wyjebie go
Gdzie idzie? Pewnie idzie przed siebie bo
Spytasz go co będzie tu z nim, on sam nie wie co
Mógłbym Ci powiedzieć o złych bibach
Tych na których śmierć zbiera tu z nich żniwa
Łyk piwa, odwagi ci przybywa
Ale nikt grawitacji nie wykiwa
Ty, mógłbym Ci powiedzieć o zdradzie
Tak skurwysyńskiej, że gorszą ciężko jest sobie wyobrazić
Ale w życiu nie jesteśmy na scenie
Czasem od prawdy lepsze jest milczenie
Mógłbym Ci opowiedzieć o dniach lekkich i ciężkich
O spokoju ducha i wzmożonej agresji
O sercu bestii, które również krwawi
Przez system, którego nie da się strawić
O dziecku, co za swoim ojcem tęskni
I tęskniącym ojcu, który spogląda z
Mógłbym Ci opowiedzieć o ludziach prawdziwych
I o takich za których trzeba się wstydzić
Mógłbym Ci opowiedzieć i nawijać bez końca
O braterstwie i zawsze pamiętających ziomkach
O miłości mojej, która przy mnie trwała
I o walce o wolność, którą ze mną wygrała
Mógłbym opowiedzieć o tym co widziałem
Tam gdzie byłem, co robiłem, czego dotykałem
Mógłbym opowiadać o swojej przeszłości
Ile krzywdy zrobiłem najbliższym po złości
W napadach euforii, bólu i żalu
Stop. Chwila. Pomału
Mógłbym opowiedzieć bez cienia farmazonu
Jak blisko jest z rynsztoka do tronu
O szczerej przyjaźni, której się nie traci
O tym ilu łbów udawało braci
W biurku, w szafce, gruby plik listów
A w nich więcej prawilności niż miało ich trzystu
Dalej Ci podpowiem jadąc tym tematem
Przemyśl to dwa razy zanim kogoś nazwiesz bratem
O milionach kłamstw i tandętych strzyków
O napompowanych koksach udających zawodników
O bliznach na twarzy, które są bezcenne
Dały do myślenia, tak jak noce bezsenne
O bestialskim ojcu, patologii w domu
O tym pięciolatek nie mówił nikomu
O bezradnej matce, której ciężko samej
Wychowywać syna, słuchaj tego dalej
O niesprawiedliwości i chorym systemie
O dobrych chłopakach noszących jego brzemię
O zmianach na lepsze, które wyszły z doświadczenia
O ubogich ludziach których nikt nie docenia
O głodnych dzieciach bez śniadania w szkole
Zamiast o aferach, to dostrzegać wolę
O tym jak trudno radzić se samemu
O tym że trudniej wybacza się bliskiemu
Mógłbym opowiadać nie widząc zakończenia
Że bardziej od ran bolą przykre wspomnienia
O tym jak wątpiłem że na ludzi kiedyś wyjdę
A więcej Ci opowiem, jak do Ciebie przyjdę
Bezimienni Sokół... Mógłbym Ci opowiedzieć...
Mógłbym Ci opowiedzieć o wzroku czyjejś matki gdy jej syn poszedł siedzieć
O wzroku matki kiedy urodziła syna
O wzroku syna gdy matka zawodzi
O tym jak się czujesz kiedy ktoś odchodzi
O uśmiechniętych oczach ukochanej mojej
O najpiękniejszych nocach wtulonych we dwoje
Mógłbym opowiedzieć, ale cenię prywatność
Po co ma im psuć krew znów zawiść i zazdrość
Mógłbym Ci opowiedzieć własne wspomnienia
Kiedy radość wygranej tłumiły wyrzuty sumienia
Zawsze w porządku, zawsze charakterny Sokół
Tak jak ty byłem naiwną ofiarą bloków
Miłość, tylko ona nas wyzwoli
Bo lepiej jest nie walczyć kiedy walka jest o nic
Lepiej trzy razy stracić niż raz się wpierdolić
I pamiętaj o tym towarzyszu niedoli
Credits
Writer(s): Wojciech Sosnowski, Marcin Ostrowski, Tomasz Lewandowski, Michal Sokolowski, Adrian Sfora
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.