Bilet Wstepu

Nie uważam się ani za znawcę ani nawet za konesera sztuki
Ale rzecz ładną od brzydkiej
Odróżnić potrafię

Do muzeów oczywiście nie chadzam codziennie
Ale gościem w nich bywam nierzadkim i na wieść o tym
Że w moim mieście powstaje nie jedna
Ale dwie nowe galerie nie posiadałam się z radości

Nie trwała ona oczywiście zbyt długo
Szybko okazało się że strzelają w górę bogate elewacje galerii ale handlowych
Jak daleko są od galerii sztuki zauważyć się dawało
Jeszcze zanim człowiek połykany zostawał przez

Nieznające spokoju paszcze przesuwanych drzwi wejściowych
Goście w transie z minami na których zdecydowanie
Nie rysowało się skupienie natury metafizycznej parli do środka jak ćmy w ogień
W środku widok był jeszcze bardziej przykry

Przypominali małe psiaki na pierwszy rzut oka zrozumiale nieporadne i radosne
Ale jednak bezdennie głupie i niczego nieświadome
Sytuację uratował niebawem ochroniarz
Który swoją zmianę miał w poniedziałki

Kiedy większość muzeów jest nieczynna
Udało mi się zdobyć do niego numer telefonu z informacją
Że zapisy na wizytę odbywają się w niedziele o dwudziestej drugiej przez kwadrans

A liczba miejsc jest ograniczona
Po złożeniu rezerwacji byliśmy informowani o godzinie i miejscu spotkania
Potem płaciliśmy pięćdziesiąt złotych otrzymywaliśmy bilet na zwiedzanie galerii

Tak niewiele było trzeba żeby znaleźć się w tętniącym życiem
Nieustannie zmieniającym się najprawdziwszym muzeum
Niekończące się spaghetti korytarzy przemierzały prawdziwe dzieła sztuki
Wychudzone damy z martwymi zwierzętami dookoła szyi ale żywymi w torebkach

Idące pod rękę z panami
Których od dzików odróżniała jedynie nieco mniej owłosiona skóra
I brzęczące kluczyki od samochodów
Sklepy z obłędnie drogimi artykułami wyposażenia wnętrz asortyment miały

Jak żywcem wyjęty z opowiadań science fiction
Zupełnie bez ładu i składu
Patologiczne zbieractwo ocalałych z zagłady przedmiotów
No i te wycieczki szkolne

Tłumy młodych ludzi nie wiedzieć czemu nie pod opieką wychowawców
Kto opowiada im jak obcować ze sztuką
Którejś przedświątecznej niedzieli odezwałam się do mojego biletera
Aby zarezerwować miejsce na kolejny dzień

Zapraszam serdecznie usłyszałam w słuchawce uprzejmy głos
Ale bilet kosztował będzie tym razem sto złotych
Jak to odparłam zdziwiona taka zwyżka dla stałej klientki
Nic z tych rzeczy szybko odparł ochroniarz

Jutro sprzedaję bilety do cyrku
Będzie pani wniebowzięta
Zobaczy pani coś warte każdych pieniędzy
Mówił coraz szybciej był coraz bardziej rozgorączkowany

Co też tam nie będzie się działo
Na parterze mamy wystawę kotów
Z pięćdziesiąt klatek zwieźli
W supermarkecie na tym samym poziomie będzie duża obniżka cen na karpie

No i pewnie jak rok temu będą wyrywać je sobie z rąk a że śliskie są
Zobaczy pani piękną żonglerkę żywą rybą
W sklepie z elektroniką znów zaczną wykradać sobie towary z promocji z koszyków
Po czym gonić się po całym obiekcie więc festiwal klaunów murowany

Skończył zasapany
No i jak zapisać panią nieco mnie poganiał
Dobija właśnie się ktoś do mnie proszę o szybką decyzję
Cyrk do miasta nie przyjeżdża co dzień



Credits
Writer(s): Maciej Wojcieszkiewicz, Maciej Polak, Jusis Renata Makowiecka
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link