Ponad tym
Robię to po to by żyć jak król
A nie mieć ciągle te wątpliwości
Bo mamy ciągle tu życia w chuj
Niektórych dawno już pali zazdrości
Moi znajomi tu biorą kredyty
A co weekend melo by przejebać siano
Chyba się w końcu zerwałem ze smyczy
Bo noce są piękne, a gorzej jest rano
Wysrane mam już czy mi się udało
Bo chciałem tylko tu jechać na całość
A paru idiotów myli się ciągle bo mylą tu ciągle porażkę z wygraną
Co drugi mnie pewnie zje, ehe
I tak słyszę to ciągle pizdo
Co drugi mnie pewnie zje, ehe
I tak biore, a płaci mi hip hop
Whatever, whatever, whatever, whatever
Mi mówi, mi mówi, co druga kurewa
Nie potrzeba mi nikogo, pierdolę to jak bonobo
No bo skoro to polo, to po co te cipy pierdolą
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
I chyba już myślę, że pierdolę problem
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
Bo liczą się chwile, ale tylko te wolne
Nie słuchaj ludzi bo mówią od rzeczy
A prawda tu sama od zawsze się broni
A jeśli wyciągasz mi brudy naprzeciw
To przyłóż sobie dziś dwa palce do skroni
Tato mi nie dał na studio, tato mi nie dał na chatę
Nigdy nie kupiłem lajków, nigdy nie zrobię za szmatę
Choć znałem szmatę tu nie jedną, była ze mną, było fajnie
Później brudy, internety, po pijaku niszczę vaibem
Chyba wyszedłem z ukrycia, bo życie nam ciągle nalicza
Ten strach, ten strach
Jestem facetem czasami też pękam
I wolę tak po prostu jeść sobie valium
Niż robić za babę jak typek co z babą swoją wymianie się karnetem w solarium
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
I chyba już myślę, że pierdolę problem
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
Bo liczą się chwile, ale tylko te wolne
A nie mieć ciągle te wątpliwości
Bo mamy ciągle tu życia w chuj
Niektórych dawno już pali zazdrości
Moi znajomi tu biorą kredyty
A co weekend melo by przejebać siano
Chyba się w końcu zerwałem ze smyczy
Bo noce są piękne, a gorzej jest rano
Wysrane mam już czy mi się udało
Bo chciałem tylko tu jechać na całość
A paru idiotów myli się ciągle bo mylą tu ciągle porażkę z wygraną
Co drugi mnie pewnie zje, ehe
I tak słyszę to ciągle pizdo
Co drugi mnie pewnie zje, ehe
I tak biore, a płaci mi hip hop
Whatever, whatever, whatever, whatever
Mi mówi, mi mówi, co druga kurewa
Nie potrzeba mi nikogo, pierdolę to jak bonobo
No bo skoro to polo, to po co te cipy pierdolą
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
I chyba już myślę, że pierdolę problem
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
Bo liczą się chwile, ale tylko te wolne
Nie słuchaj ludzi bo mówią od rzeczy
A prawda tu sama od zawsze się broni
A jeśli wyciągasz mi brudy naprzeciw
To przyłóż sobie dziś dwa palce do skroni
Tato mi nie dał na studio, tato mi nie dał na chatę
Nigdy nie kupiłem lajków, nigdy nie zrobię za szmatę
Choć znałem szmatę tu nie jedną, była ze mną, było fajnie
Później brudy, internety, po pijaku niszczę vaibem
Chyba wyszedłem z ukrycia, bo życie nam ciągle nalicza
Ten strach, ten strach
Jestem facetem czasami też pękam
I wolę tak po prostu jeść sobie valium
Niż robić za babę jak typek co z babą swoją wymianie się karnetem w solarium
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
A lecę wciąż do góry, unoszę się jak dym
I może spadam często, to jestem ponad tym
Co pierdolą ludzie, niewiele mogą już
To już nie rap o wódzie, bo szkoda moich słów
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
I chyba już myślę, że pierdolę problem
Ja jestem ponad tym, ty jesteś ponad tym
Bo liczą się chwile, ale tylko te wolne
Credits
Writer(s): Szymborski Oskar, Dybiec Andrzej
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.