Szajba
Poprzez życia rwące fale
Człowiek tłucze się jak łajba
Z wierzchu bywa – wcale, wcale
Ale w środku – taka szajba
Taki kocioł, takie nerwy
W kotle wrzenie nie przemija
I ta szajba wciąż bez przerwy
Jak pokrywka ci odbija
Ja to zwłaszcza się oburzam
Szajba skręca moją kibić
Kiedy widzę ludzi, którzy
- jak to mówią – chcą się wybić
Kiedy zauważam to
Cały chodzę, o!
Jeszcze w szkole, gdy oświaty
Nakładano mi kaganiec
Był kolega francowaty
Ancymonek, zaprzedaniec!
Cała klasa ma – normalnie
- czoło myśla niezmącone
A ten się do wiedzy garnie
Lekcje zawsze ma zrobione!
Przy tym cwaniak, jakich mało
Tu da ściągnąć, tam podpowie
Jedno, co mnie pocieszało
Że miał trochę słabe zdrowie
Ja wyrosłem, że ho, ho
A on – krzywy, o!
Potem raz, pamiętam, w wojsku
Jest komenda: Pluton śpiewa!
Wszyscy więc na nutę swojską
Fałszujemy tak, jak trzeba
Aż tu jeden się wyrywa
Małorolny spod Morąga
Twarz jaśnieje mu szczęśliwa
I wyciąga, i wyciąga
Noc na warcie stoi cicha
Księżyc mgiełką się zasnuwa
Małorolny ledwo dycha
Jednak niezła rzecz – kocówa
Z tego strachu, co za los
Tracą ludzie głos!
Raz mi pot zalewał oczy
Bo spędzałem lato w mieście
Gdzie normalnie nas zaskoczył
Upał – stopni ze czterdzieści
Aż tu widzę napis – "Lody"
Taki napis, niech ja skonam!
I maszyna wprost z Zachodu
I kolejka – tak skręcona
Przy maszynie – mama z zięciem
Za wspólnika mają teścia
I za każdym pociągnięciem
- Trzy dwadzieścia! Trzy dwadzieścia!
Jem te lody, niezłe są
Ale cały – o!
Ludzie lody z mina tępą
Wtranżalają, co się zmieści
A tu teść podwaja tempo
- Sześć czterdzieści! Sześć czterdzieści!
A mnie – szajba uporczywa
W głowie szumi, w dołku gniecie
Aż błysnęła myśl szczęśliwa
- Są gronkowce na tym świecie!
I oczyma wyobraźni
Bo na szczęście jej nie tracę
Widzę wszystkich na zakaźnym
A tych prywaciarzy – w pace!
Żeby taką rozkosz czuć
Warto dać się struć!
Dodam jeszcze fakt istotny
Że z tą szajbą, że z tą zadrą
Nie pałętam się samotny
My tworzymy zwarte kadry!
Wspólna szajba nas jednoczy
Wspólny cel niezmiennie świeci
I niech tylko ktoś wyskoczy
My go zaraz – sami wiecie
Czasem dłużej ktoś wypłynie
Trudno dopaść go, heroda
Lecz przy dobrej woli krzynie
Zawsze znajdzie się metoda!
Błagam Was, nie krzyczcie "bis!"
Bo mnie zgnoją tyż!
Człowiek tłucze się jak łajba
Z wierzchu bywa – wcale, wcale
Ale w środku – taka szajba
Taki kocioł, takie nerwy
W kotle wrzenie nie przemija
I ta szajba wciąż bez przerwy
Jak pokrywka ci odbija
Ja to zwłaszcza się oburzam
Szajba skręca moją kibić
Kiedy widzę ludzi, którzy
- jak to mówią – chcą się wybić
Kiedy zauważam to
Cały chodzę, o!
Jeszcze w szkole, gdy oświaty
Nakładano mi kaganiec
Był kolega francowaty
Ancymonek, zaprzedaniec!
Cała klasa ma – normalnie
- czoło myśla niezmącone
A ten się do wiedzy garnie
Lekcje zawsze ma zrobione!
Przy tym cwaniak, jakich mało
Tu da ściągnąć, tam podpowie
Jedno, co mnie pocieszało
Że miał trochę słabe zdrowie
Ja wyrosłem, że ho, ho
A on – krzywy, o!
Potem raz, pamiętam, w wojsku
Jest komenda: Pluton śpiewa!
Wszyscy więc na nutę swojską
Fałszujemy tak, jak trzeba
Aż tu jeden się wyrywa
Małorolny spod Morąga
Twarz jaśnieje mu szczęśliwa
I wyciąga, i wyciąga
Noc na warcie stoi cicha
Księżyc mgiełką się zasnuwa
Małorolny ledwo dycha
Jednak niezła rzecz – kocówa
Z tego strachu, co za los
Tracą ludzie głos!
Raz mi pot zalewał oczy
Bo spędzałem lato w mieście
Gdzie normalnie nas zaskoczył
Upał – stopni ze czterdzieści
Aż tu widzę napis – "Lody"
Taki napis, niech ja skonam!
I maszyna wprost z Zachodu
I kolejka – tak skręcona
Przy maszynie – mama z zięciem
Za wspólnika mają teścia
I za każdym pociągnięciem
- Trzy dwadzieścia! Trzy dwadzieścia!
Jem te lody, niezłe są
Ale cały – o!
Ludzie lody z mina tępą
Wtranżalają, co się zmieści
A tu teść podwaja tempo
- Sześć czterdzieści! Sześć czterdzieści!
A mnie – szajba uporczywa
W głowie szumi, w dołku gniecie
Aż błysnęła myśl szczęśliwa
- Są gronkowce na tym świecie!
I oczyma wyobraźni
Bo na szczęście jej nie tracę
Widzę wszystkich na zakaźnym
A tych prywaciarzy – w pace!
Żeby taką rozkosz czuć
Warto dać się struć!
Dodam jeszcze fakt istotny
Że z tą szajbą, że z tą zadrą
Nie pałętam się samotny
My tworzymy zwarte kadry!
Wspólna szajba nas jednoczy
Wspólny cel niezmiennie świeci
I niech tylko ktoś wyskoczy
My go zaraz – sami wiecie
Czasem dłużej ktoś wypłynie
Trudno dopaść go, heroda
Lecz przy dobrej woli krzynie
Zawsze znajdzie się metoda!
Błagam Was, nie krzyczcie "bis!"
Bo mnie zgnoją tyż!
Credits
Writer(s): Wojciech Mlynarski, Jerzy Wasowski
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.