Tata

Już mnie nie odbierzesz spod bramy domu mamy
Już nie wypożyczysz na niedzielne spotkanie z koleżkami
Już nie popłyniemy ku słońcu babci Ładą
Babcia już dawno mieszka z aniołami
I patrzy z góry, rozmawiam z nią czasami

Tato, tato
Nie jesteś tatą
Tato, tato
Nie byłeś tatą
Nie raz
Nie dwa
To ja
To nie ja
Już mi nie przywieziesz żelek z zagranicy
Nie zrobisz wstydu w sklepie kurwując na ulicy
Nie powiem Ci sekretów, co długo w sobie noszę
Wspomnień garstkę ukryję gdzieś głęboko
Pamiętam mamę, rzucała granatami
Pisałem coś po ścianach, nie wiedząc, o co chodzi
Udaję wciąż przed sobą
Że to już mnie nie rusza, mm-mm-mm

Tato, tato
Nie jesteś tatą
Tato, tato
Nie byłeś tatą
Nie raz
Nie dwa
To ja
To nie ja

Tato, tato, wołałem Ciebie
Chciałem zawsze być obok Ciebie
Choć raz
Choć dwa
To ja
To ja
To nie ja

Sam miałem dom zbudować
Drzewo, ogród, syna chować
Jakby Ci to powiedzieć
To, co nie chcę Ci powiedzieć
To nie ja



Credits
Writer(s): Rafal Stanislaw Kaminski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link