Kurtz

Ej, oh, ej, oh, oh, oh, oh

Nie widziałem Słońca od kilku miechów
"Dzień dobry" i, "Do widzenia" chcę mówić
A nie tylko, "Dobranoc" i, "Dobry wieczór"
Muszę kupić budzik i parę witamin, takich, co zimą dużo ludzi je w Skandynawii

Parę witamin, trochę się obudzić
Lubię się bawić, lubię się przytulić podłogą do twarzy
Możesz zauważyć mnie w różnych miejscach Warszawy, gdzie
Lubię przysmażyć, gdzie lubię potańczyć i wypić dwie flachy

Gdzie lubię powalczyć i zwyzywać pały
Gdzie lubię majaczyć i zjadać kebaby
Gdzie bardzo nie lubię odmawiać
Gdzie lubię się zabić

Muszę odkurzyć i zapakować moje brudy do pralki
Muszę się odurzyć, żeby dokańczać kawałki, ej
Nie mam już siły do walki z tym
Kurz i dym, tylko kurz i dym, i dym, i kurz

Bardzo chcę w końcu postawić na nogi się, ale bardzo niski jest na to kurs
Jestem zniszczony chorobą jak Kurtz
Mam zatkany nos, a jak mam zatkany nos
No to na język zawsze ciśnie mi się to samo, czyli parę kur-ew
Spadam w dół, spadam w dół i może to błąd, ale spadam w chuj

Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić, co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście

Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić, co zechcę

Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej

Lubię, gdy budzi mnie rano dźwięk deszczu
Bo gdy na mieście jest przestój, nie czuję winy, że siedzę po ciemku
Zaraz trzydzieści dwa lata, więc powinienem już myśleć o dziecku
A myślę o tym, że Kanye pisał "Fantasy" już jak był w moim wieku

A w wieku Maty chciałem być gwiazdą i to na całą kulę ziemską
W piwnicy w lato się upijałem, gdy brakowało mi tekstów
Wyszła angielska płytka, ale nie pykła, więc wyszedłem po angielsku
Złamane serce, po co na mikrofon wydałem ostatnie pięć stów?

Lubiłem nocą się snuć i nocą się tłuc, i nocą się truć
A obecnie już to wolałbym uciec, w dżunglę gdzieś jak Colonel Kurtz
Jak nie odpisuję to nie dzwoń, jestem na randce ze swoją depresją
Tańczę we mgle niczym dziecko, a paparazzi skitrani po krzakach jak Wietkong

Myślę o śmierci porankiem, brak czasu, by rozkminiać sprzedaż
Gdy chciałem iść na terapię, powiedzieli, że terminów już nie ma
Każdy w Warszawie się leczy i uzupełnia apteczkę
Czego się w sumie spodziewać po mieście, którego reprezentant twierdzi, że

Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić, co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście

Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej
Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić, co zechcę

Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej

Fifi warszawski Gatsby, mail od papugi i architektki
Blanty, bletki, ćwiartki, setki
Balenciagi, Prady metki, ej
W kabrioletach śmiałeś się z nich

Wiem, lecz droga koszula sprawiła, że chociaż na chwilę poczułem się piękny jak Chalamet
Kocham przyjaciół, lecz nie mam pewności, czy nadal kochają mnie
Nie patrzyłem w lustro dawno, ej, bo nie wiem czy oczy poznają mnie
Chciałbym poznać swoją wartość, chciałbym wierzyć w swoją wartość
Wierzyć, że jak mnie nie lubią to wcale te kurwy nie znają się

Warszawiak roku to żul
Mogę w tym mieście zrobić, co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj, uh
Sodoma, Gomora, Śródmieście

Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję
A może to jebany kac, ej
Warszawiak roku to żul

Mogę w tym mieście zrobić, co zechcę
Schodki mojego imienia i chuj
Sodoma, Gomora, Śródmieście
Pali się skun, pali się coś jeszcze
Mam depresję, a może to jebany kac, ej



Credits
Writer(s): Filip Szczesniak, Jakub Salepa, Michal Matczak
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link