Spowiedź aka Mayday

Witamy na spowiedzi powiedziałbym zakazanej
I może nie dlatego że miałem problemy z prawem
I generalnie jest amen
Coś tam się zdarzyło ale o tym nie teraz
Bo chciałbym się tutaj przedstawić trochę może nawet wyżalić
Żebyście mnie trochę poznali bo jestem tylko dla moich ziomali
A inni mi obcy tylko wciąż oceniają i ich wypowiedzi tylko bawią mnie
Co jest ze mną ej
Zadaje sobie te samo pytanie
Psychikę mam mocną
Ale kotłuje się już dawno w niej (Dawno ej)
Nie biję bo nie chcę wcale ranić
Chociaż sam jestem dziurawy i wychodzę z każdej walki
Wolę już być szczery chociaż czy to takie ważne
(Oj nieważne)
Tak myślałem
Bo w końcu wiele rzeczy w życiu jest przecież nieważnych
Dla pewnych osób tym bardziej, mówimy tu o emocjach
O których sam mówie przecież rzadziej
Taki już jestem, tak już mam
Bo znani mi ludzie tryskali tu jadem
Się w sobie zamknąłem
W środku umarłem

A co do reszty tych spraw
Posłuchajcie moi drodzy god mode tak nie działa
Bo nieśmiertelny ten, który pod sufitem ma równo
Fundament życia normalny, nie jakieś gówno
Bo życie to płótno
Na którym malujesz swój obraz życia
Ja staram się jak mogę żeby coś z tego wyszło
Nie jakiś bohomaz
Nie jakiś bazgroła
Tylko rzecz święta

A w sumie na codzień widzę takiego Boga
Co głowę ma wyżej niż ciało
Nie zauważy jak dojedzie go półka
Ale półka to mało
Dobry małolat z perspektywami wpajanymi od podstaw
Nadchodzi burza proszę zostaw go

Tak bardzo czekałem przez te wszystkie lata Żeby móc otworzyć się
I powiedzieć tata
Brakowało ojca mi za dzieciaka teraz przy mnie jest

Od dawna widzę tylko wielki atak
Pod szkołą obławy cepa gleba i już spadać
Nie mogąc się obronić
Mogąc tylko płakać

Podziwiałem idoli ile mogą tak wytrzymać
Chciałem z nimi się zamienić na ich miejsce wkroczyć dzisiaj jeszcze
Żeby móc wyciągnąć rękę i wesprzeć wszystkie dzieci
Gnębione przez własne nieszczęście
Uśmiechem wywołać uśmiech ofiarować serce
Musimy wyjść z zamkniętego pudełka
Które sam diabeł podgrzewa ze swojego piekiełka

Oddałem cząstkę siebie żeby z resztą walczyła
Odbiła moje zaginione pasje przywróciła to czego nie mam
Wskazała jedną gwiazdę na niebie co się nadzieją nazywa

Przyparty do muru już za dzieciaka
Biegłem do sklepu kupić lizaka wiesz
Grupka podbiła i gdyby nie jakaś starsza Pani z okna
Nie wiem co działoby się
Całe życie zimna krew tak jak granit
Mosty spalone a chcę więcej palić
Jestem z innej ekipy chcieliby mnie za to zabić
Eh marna ta gierka
(Grrah)

Wyzywany od 60 albo od konfidenta
Chociaż jeden błąd popełniony
Wystarczyło oczywiście rozwiązać to całe gówno biciem (ja nie mogę)

3 lata pod maską bo otoczony zaczynam się bać społeczeństwa
Atak na mego brata a z niego jest przecież przepotężna bestia
Tak chciałbym przeprosić bliskich i siebie bo sobie sam nie wybaczę
Że przez to wszystko wciąż w miejscu stoję
A wiele przygód mogliśmy mieć razem
(Ja pierdole)



Credits
Writer(s): Autor Nieznany, Grzegorz Groblewski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link