zachód na blokach
Chciałeś chłopie być prawdziwy, a to Internet oceni
Ja dziś założyłem FUBU, ona nową torbę Celine
Idziemy wśród tych osiedli, w których miałem kiedyś zginąć
Czując się jak Odyseusz, jeszcze szarpię się o piniądz
I przejmuję się opinią ludzi, co nie mają marzeń
Gdzieś we Włoszech, pijąc wino, nadal z jednym tatuażem
Ile zapomniałem twarzy i obietnic przy zachodach?
Jestem zły na te uczucia, gdy się kreowała moda
Gdy się malowałaś młoda, by podobać się chłopakom
I komuś zrobiłaś loda za garażem w tamto lato
I podobał ci się gangster, co imponował wariatom
I brał cię na umywalce zanim opuścił to miasto
Ale dzisiaj to już raczej nieważne, co nie?
Wszystko się szybko jakoś tak zapomina jak sen
Dziś dzień, jutro też, nic nie idzie na marne
Jeszcze los się uśmiechnie, jak zawsze
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Komercyjna rana na wizerunku
Za ubieranie Balenciagi na podwórku
No cóż, mam już tyle lat, że mogę się ubierać sam
W dodatku żyję z taka dupą, która tylko takie ciuchy ma
Jak ja nienawidzę (ah), jak ja kocham robić rap
Jak ja kocham robić art, jak ja kocham robić tak, jak mi się podoba
To gram jak się nie podoba, to zrób se lepiej sam
A nie piszesz, że chujowe
Weź się jebnij w głowę, koleś, zrób to hardkorowiej
Potem nie chciej odejść, nie chcę skończyć z parkinsonem (okej)
Dzień znów na trochę innej misji niż kiedyś
Ale nikt tu jeszcze, kurwa, nie myśli jak zgredy
Nadal nie brakuje steryd, ani opioidów
Nadal nie brakuje rozjebusów i bandytów
Dziś wszystko jest nadal dla nas takie niejasne
Jak konflikty, które rozwiązywane są za miastem
Do dziś myślę, czy zniknęli, czy nie byli naprawdę
Postaw się w czyjejś sytuacji kiedy gaśnie
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Ja dziś założyłem FUBU, ona nową torbę Celine
Idziemy wśród tych osiedli, w których miałem kiedyś zginąć
Czując się jak Odyseusz, jeszcze szarpię się o piniądz
I przejmuję się opinią ludzi, co nie mają marzeń
Gdzieś we Włoszech, pijąc wino, nadal z jednym tatuażem
Ile zapomniałem twarzy i obietnic przy zachodach?
Jestem zły na te uczucia, gdy się kreowała moda
Gdy się malowałaś młoda, by podobać się chłopakom
I komuś zrobiłaś loda za garażem w tamto lato
I podobał ci się gangster, co imponował wariatom
I brał cię na umywalce zanim opuścił to miasto
Ale dzisiaj to już raczej nieważne, co nie?
Wszystko się szybko jakoś tak zapomina jak sen
Dziś dzień, jutro też, nic nie idzie na marne
Jeszcze los się uśmiechnie, jak zawsze
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Komercyjna rana na wizerunku
Za ubieranie Balenciagi na podwórku
No cóż, mam już tyle lat, że mogę się ubierać sam
W dodatku żyję z taka dupą, która tylko takie ciuchy ma
Jak ja nienawidzę (ah), jak ja kocham robić rap
Jak ja kocham robić art, jak ja kocham robić tak, jak mi się podoba
To gram jak się nie podoba, to zrób se lepiej sam
A nie piszesz, że chujowe
Weź się jebnij w głowę, koleś, zrób to hardkorowiej
Potem nie chciej odejść, nie chcę skończyć z parkinsonem (okej)
Dzień znów na trochę innej misji niż kiedyś
Ale nikt tu jeszcze, kurwa, nie myśli jak zgredy
Nadal nie brakuje steryd, ani opioidów
Nadal nie brakuje rozjebusów i bandytów
Dziś wszystko jest nadal dla nas takie niejasne
Jak konflikty, które rozwiązywane są za miastem
Do dziś myślę, czy zniknęli, czy nie byli naprawdę
Postaw się w czyjejś sytuacji kiedy gaśnie
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Nie zawsze, skarbie, nie zawsze
Tak jest, wobec mnie oni też często byli nie fair
Niejasne, strasznie niejasne
Jak dzień, kiedy wszystko zaczyna się przypominać
Credits
Writer(s): Krystian Silakowski, Jakub Konopka
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.