Blachary

Jebać blachary, co się nie chcą jebać
Czasem trochę tych kurew mi żal
Ale w naszym świecie nie ma przebacz
Więc jebać te dziwki ram, pam, pam
Wychodze w miasto z moimi braćmi
Najebać się wódką, nakręcić klip
Czego się kurwo tak na mnie gapisz?
Jebać blachary w ich głupi ryj
Patrze na twoją brzydką mordę
I od razu wiem czego tym, kurwa, chcesz
Po chuj się rozmieniasz tutaj na drobne
Moją żoną nie zostaniesz
Przecież dobrze o tym wiesz
Jebać lachony w ich głupi ryj
I nad ranem dać im tylko na taksówkę
Spierdalaj w podskokach raz, dwa, trzy
Zabierz z oczu mych tą brzydką kurwę
Myśli o chuju przez cały dzień
I brudnymi paluchami se grzebie w cipie
Co chodzi ci po głowie ja już dobrze wiem
Tylko umyj przed wyjściem porządnie cipę
Na dole w aucie czeka twój alfons
Zawijaj kondomy i do pracy leć
Przyjechał po ciebie rozjebaną alfą
I będą cię jebać w ten głupi łeb
Wszędzie roi się od kurew
Patologia jak skurwysyn
Możesz jebać ją bez gumy
Jeśli sobie tego życzysz
Dziwka zarazi cię hivem
A Ty jeszcze jej zapłacisz
Życie czasem bywa dziwne
Tak jak ten kurewski biznes

Leci na twój hajs, jebany lachociąg
Osiedlowy szlauf, najebana koką
Zabierajcie ją, jebać te blachary
Szanujemy tylko swoje mamy i prawdziwe damy
Leci na twój hajs, jebany lachociąg
Osiedlowy szlauf, najebana koką
Zabierajcie ją, jebać te blachary
Szanujemy tylko swoje mamy i prawdziwe damy

Jebać blachary w sam łeb i w szyję
I w każdą dziurę która jest możliwa
Wszystkim po kolei łeb ucina
Sunąca powoli w mojej furze szyba
Jebać blachary, co się nie chcą sypać
I palą chuja tu przez całą noc
Nie ma co gadać, jesteś za słaba
Lepiej od ciebie się sypie koks
Lecimy sobie dzisiaj wieczorem
Na jakąś imprezę dobrze się spizgać
Mijam po drodze nowe blachy
Otwieram okno i zaczynam rzygać
Zajebałem całe drzwi od zewnątrz
Więc zamknij mordę i nie bądź smutna
Czekaj do jutra albo za tydzień
Porwę Cię z Popem i będzie kamasutra
Najwyższy czas iść po rozum do głowy
I puknąć się w ten głupi łeb
Przestań się prężyć jak chuj wie kto
Gdy podjeżdżamy z ziomkiem pod sklep
Wchodzę do środka i bez przypału
Zgarniam z półki drogi alkohol
Jebać blachary co się nie chcą jebać
Niech żyje Gang i każdy monopol
Czujesz ten miły zapach benzyny
Jak z bykiem odpalam nowego ML-a
I swąd siana które ucieka
Przez boczną klapkę mojego portfela
Włączam cztery na cztery i pizda
Mocno wciska nas tutaj w fotel
Z pod kół leci deszcz ze śniegiem
A z twojej kipy lodowy sopel

Leci na twój hajs, jebany lachociąg
Osiedlowy szlauf, najebana koką
Zabierajcie ją, jebać te blachary
Szanujemy tylko swoje mamy i prawdziwe damy
Leci na twój hajs, jebany lachociąg
Osiedlowy szlauf, najebana koką
Zabierajcie ją, jebać te blachary
Szanujemy tylko swoje mamy i prawdziwe damy



Credits
Writer(s): Tomasz Borycki, Robert Maczynski, Pawel Ryszard Mikolajuw
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link