Tacy sami

Znasz to uczucie, gdy otwierasz oczy i wiesz, że to błąd był,
Że nie masz ochoty dziś na nic, a telefon dzwoni już piąty.
Dzień niby jest spoko, niby nie stało się nic,
To skąd te zjebane myśli masz w głowie, co robić, by chciało się żyć?
Obmywasz twarz, w lustrze widzisz kilka nowych blizn,
Dotykasz dna, stwarzasz pozory, by dla niej wciąż być kimś.
Chciałbyś usłyszeć jej śmiech, a wiesz, że jest w pracy i sama się wzbrania,
Wyrzygujesz wczorajszą wódkę i odpalasz szluga zamiast śniadania.
Znów o niej myślisz i masz nadzieję, że ona choć trochę też,
Życie jest dziwne, wkurwia odległość dwóch tych miejsc.
Nie masz co robić, masz w lodówce wódkę, więc lejesz se drinka,
Dopiero godzina 13 a nie masz czym zalać, więc chlejesz z kieliszka.
Wiesz, że miałeś coś zrobić, dzwonią z wytwórni, masz zaległe sprawy,
Wyłączasz telefon, bo nie masz odwagi powiedzieć im: "Tak, jestem słaby".
Zasypiasz ze szlugiem pijany, wstaniesz i pójdziesz się bawić
I wcale ci nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jesteśmy tacy sami.

Refren.:
Czego wciąż mi brak, mam po co żyć,
Obcy ludzie mówią, że zazdroszczą mi,
Czego wciąż mi brak, czemu chce to mieć?
Czemu jedna mała myśl rysą jest na szkle?
Widziałem łzy, strach, gniew, nie zdziwi mnie nic już,
Słyszałem krzyk, płacz, dźwięk tłuczonych kieliszków,
Kocham Cię mocno tak, jak nienawidzę żyć, co poszło w piach, nie szkoda mi

I wcale nam nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jestem taki, jak Ty.

Znasz to uczucie, gdy otwierasz oczy i wiesz, że jesteś obcy,
Wszystkie twarze z wczoraj to ludzie z przeszłości.
Niby jest spoko, niby się działo trochę
I znów mówili, że to co robisz jest dobre, zrobiłeś parę fotek.
Obmywasz twarz, w lustrze widzisz kilka nowych zmarszczek,
Dotykasz dna, kaszlesz, rzygasz na umywalkę.
Chciałbyś usłyszeć jej głos, zadzwonić później, sprawdzić,
Wyrzygujesz wczorajszą wódkę, a ona pewnie się martwi.
Patrzysz po pustym pokoju i wiesz, że nie wrócisz tu nigdy,
Gadałeś pół nocy tam kurwa z każdym - setki rozmów, pobite kieliszki.
I nawet gdy byli dla Ciebie to nie ma znaczenia, bo wie, że za tydzień,
Inne miejsca, inni ludzie, znów to samo, jakoś idzie.
I może to kochasz i żyjesz dla nich, łapiesz za flachę i pijesz, palisz,
Łudzisz się jeszcze, że te kilka łyków, jakimś cudem obmyje rany.

I schodzisz do auta pijany, a kumpel Ci mówi, że nie ma sprawy,
I wcale Ci nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jesteśmy tacy sami.

Refren.: Czego wciąż mi brak, mam po co żyć,
Obcy ludzie mówią, że zazdroszczą mi,
Czego wciąż mi brak, czemu chce to mieć?
Czemu jedna mała myśl rysą jest na szkle?
Widziałem łzy, strach, gniew, nie zdziwi mnie nic już,
Słyszałem krzyk, płacz, dźwięk tłuczonych kieliszków,
Kocham Cię mocno tak, jak nienawidzę żyć, co poszło w piach, nie szkoda mi
I wcale nam nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jestem taki, jak Ty.



Credits
Writer(s): Damian Pawel Kowalski, Mateusz Pospieszynski
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link