Poniedziałek

Od rana dźwigasz taki nastrój, że w kieszeni ukryć go chcesz
I jak tu zgłosić reklamację, gdy paragon zniknął gdzieś za ten dzień

Ołówkiem mieszasz kawę bo do kuchni jest pod górę
Mocno cię obrósł fotel teraz nie chce wypluć już
Szlafrok zaczyna przypominać twoją drugą skórę
I myślisz może to znak

I nie ma sensu się bać
Trząść nieustannie
Stać na baczność ładnie
Bo tu jest miejsce i czas
Którego zawsze mało przesadnie

Ciężką chmurą oberwało miasto, jakby je własny cień bił
Z okna samolot niczym rekin lekko płetwą ponad bloki się wzbił

Płynie Ci pot po skroni, a Ty z okna obserwujesz
Odwlekasz chwilę aby w końcu jednak z domu wyjść
Jak nigdy dziś wszystko podnosi Ci temperaturę
Ostatnio często masz tak

I nie ma sensu się bać
Trząść nieustannie
Stać na baczność ładnie
Bo tu jest miejsce i czas
Którego zawsze mało przesadnie (przesadnie, przesadnie)

I nie ma sensu się bać
Trząść nieustannie
Stać na baczność ładnie
Bo tu jest miejsce i czas
Którego zawsze mało przesadnie



Credits
Writer(s): Jakub Ryszard Kozba, Lukasz Maciej Cyprys, Krzysztof Adam Grudzinski, Grzegorz Bogdan Graczyk
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link