Porcelana

Oburzone dziewczę stuka szpilą o parapet
A nie to deszcz, to deszcz
Papier mi szeleści w kiejdzie, ja poprawiam grzywę
A nie to wiatr, to wiatr
Me marzenia były senne, teraz coś mi mówi, "Zamieć"
A nie to śnieg, to śnieg
Nic nie widzę przez te kłęby dymu bladosiwe
A nie to mgła, to mgła

Kiedy opadnie kamień w czajniku
A buforowanie filmu pozwoli bez obaw wcisnąć play
Sparzymy wywar z naszych nawyków
Mdli mnie od gadek na ćmiku, wnoszę o zmianę liquidu

Wciąż pamiętam jak pachniesz Bałtyku
I śpiew spragnionych energii, "Po wieko baristko lej!"
Para nad kubkiem tańczy dla kwitu
Jakoś obejdę się smakiem kanikuł

Bez pobudek do życia wstaję, a jakby padam
Knajpy parasole kitrają, jak mamy gadać bez ogródek to cisza
Skiery bawełniane, choć grube
Nie ubieraj w nie swoich zmarzniętych słów, bo cię odlubię, no i tak się stało

W tą szarugę w części białą, moje piękne niezbyt miacho
Mieści wielkie skórek gęsich stado, chodź ze mną potęsknić za tą
Kolejką do Kolorowej, do cery cynamonowej
Ku potom w rowie, ku cyganerii z akordeonem w tramwaju, wow!

Dołki w radość zmieńmy, pomimo iż shirty na golf
Choć wulkanizator wstrętny powinął ci z kejdy banknot
Mam pełną głowę to poskrobię, moje myśli poronione
A szyby? Co to, to nie, skrobnąłem krążek kwartału

Luty, styczeń, marzec, nie umiem tej wyliczanki
Co przyprawi o ból głowy, sypie w roshe runy soli
Chory nadrobię sezony, laptop możesz niżej zrobić, ale
Czekaj z tym serialem, przygotuję filiżanki, bo

Kiedy opadnie kamień w czajniku
A buforowanie filmu pozwoli bez obaw wcisnąć play
Sparzymy wywar z naszych nawyków
Mdli mnie od gadek na ćmiku, wnoszę o zmianę liquidu

Wciąż pamiętam jak pachniesz Bałtyku
I śpiew spragnionych energii, "Po wieko baristko lej!"
Para nad kubkiem tańczy dla kwitu
Jakoś obejdę się smakiem kanikuł

Hejki, siemki i cotamy, siema, (siema), cześć
Jestem Alepiździ
Czy są tu chętni, żeby im zaśpiewać?
Ni ziębi, ni grzeje mnie zdanie wszystkich

Wlekące się z popękanych ust
Masz istną czapę i masz zimną klapę
I dłoń o zapachu mandarynki
I widzę jak na niej, jest to twoim balsamem dla zmysłów

O czym palę, gdy myślę w kominku?
O czym tańczę, gdy myślę do rytmu?
Zgrzytającego densu, znikającego sensu
W niedokończeniu kolejnego filmu

Po tym idziemy zapalić na klimatyzowany balkon
Pomiędzy gadkami o niczym gadamy o tym, ile w zeszłym roku śniegu spadło
Wdechy się spolą w pary, my pytamy, "Kiedy ślub?"
By wiedzieć na kiedy planować, "Przepraszamy, ale akurat coś nam wypadło" (whop, whop!)

I troszkę zapadło w hibernację
A zmysły uśpione zanadto winem, grzańcem
Napoje z guaranką na ranko, a tak, co by wstawało milej nam się
Zwłaszcza Tobie millenialsie

Z nurtem herby płynę na krze
Różne gęby hiper światłe w koło, jak przeręble
Czekają aż się poślizgniesz, wpadniesz, zgaśniesz, zdechniesz
A chciałeś być mistrzem? Kurczę, biedny ty Gerrardzie

Ale dołki w radość zmieńmy, nim meszki nam szpaler zrobią
Mimo iż kąsają swetry a wierszyk aż pachnie kopią
Panny włożą getry i pończoszki
A ja z założeń noworocznych truchtem rzewnym rozbieram się

Nim piasek nadmorski sparzy pięty
I spalę jadłospis masogenny
Wyrzeźbię klawą QWERTY fanom ferii
Że też potrzebuje przerwy, kliknę spację

Kiedy opadnie kamień w czajniku
A buforowanie filmu pozwoli bez obaw wcisnąć play
Sparzymy wywar z naszych nawyków
Mdli mnie od gadek na ćmiku, wnoszę o zmianę liquidu

Wciąż pamiętam jak pachniesz Bałtyku
I śpiew spragnionych energii, "Po wieko baristko lej!"
Para nad kubkiem tańczy dla kwitu (mhm)
Jakoś obejdę się smakiem kanikuł



Credits
Writer(s): Michal Sosnowski, Adrian Nowak
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link