Koło

Mama smutna, tata zły
Tata wódka, mama łzy
Idę na ławkę, by się wyluzować, stamtąd wyganiają mnie psy
Ja nie kumam, czemu mam kurwa stąd iść
Zostałbym w domu, gdybym tylko pewność miał, że zaraz zapuka szczęście do drzwi
Są na mnie źli, mimo że nic nie zrobiłem to już jestem dla nich przestępcą
I są dla mnie źli, bo myślą, że pchamy z kumplem to zielsko, robimy to często lecz tylko do fif
Wszystko co mamy to pewność, że chcemy uciekać koleżko, bo życie w tej wsi
To pierdolone kalectwo, to zabija w nas człowieczeństwo i zabija sny

Ja zarapuję wam o wszystkich moich słabościach (moich słabościach)
Po to żebyście kurwy miały z czego się pośmiać
Mama od małego uczyła bym wykładał prawdę na stół (prawdę na stół)
I w największym głodzie ostatnią kanapkę jadł z bratem na pół
Jestem głosem ludzi przez to czuję dumę i szczery gram hip-hop
To dla mnie największa nagroda, nie jakiś Fryderyk za hip-hop
O wiele więcej ja wyniosłem z biedy niż z tego sukcesu
Tak często tam wracam, bo znów zapominam wziąć stamtąd uśmiechu

Każdy myśli, że żyję jak król
Mam w chuj wolnego czasu
Chodzę i rozpierdalam sobie pieniądze na byle co (choć bywa i tak)
Moje życie nie wygląda jak sen (choć bywa i tak)
Moje życie to ciągle rap, rap, rap, rap, rap, rap, rap, rap, rap (wróć)
Rap, rap, rap, rap, rap, rap, rap (znów)
Rap, rap, rap, rap, rap, rap, rap (stój)
Trap, trap, trap, trap, trap, trap, trap (boom)

Pieniądze to dla mnie nie żadna religia
Nie myśl, że bym za nie dał duszę do Żyda
Pieniądze to dla mnie tylko narzędzie
Którego powoli się uczę używać
Jak zarobiłem pierwszy tysiąc na rapie to poczułem się jakbym wynalazł koło
Jak zarobiłem pierwszy tysiąc na rapie to poczułem się jakbym wynalazł koło

Pieniądze to dla mnie nie żadna religia
Nie myśl, że bym za nie dał duszę do Żyda
Pieniądze to dla mnie tylko narzędzie
Którego powoli się uczę używać
Jak zarobiłem pierwszy tysiąc na rapie to poczułem się jakbym wynalazł koło
Jak pa na to, pa na to, pa na to, pa na to, pa na to, pa na to, pa na to kolo

Mama smutna, tata zły
Tata wódka, mama łzy
Idę na ławkę, by się wyluzować, stamtąd wyganiają mnie psy
Ja nie kumam, czemu mam kurwa stąd iść
Zostałbym w domu, gdybym tylko pewność miał, że zaraz zapuka szczęście do drzwi
Są na mnie źli, mimo że nic nie zrobiłem to już jestem dla nich przestępcą
I są dla mnie źli, bo myślą, że pchamy z kumplem to zielsko, robimy to często lecz tylko do fif
Wszystko co mamy to pewność, że chcemy uciekać koleżko, bo życie w tej wsi
To pierdolone kalectwo, to zabija w nas człowieczeństwo i zabija sny

(Polon, polon...)



Credits
Writer(s): Mateusz Karas, Kamil Ludwik Lanka
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link