Postrach

Równowagę łap

A oto postrach
Każdy z nas już smak ten poznał
W przegub miękki wbija ząb się co dnia
Świeci gromnica i świecą pochodnie
Ale światła mało wciąż
Abym chciał tu zostać
Nastaje dziś postrach u mych drzwi
Szablozębny malowany wzrok ma zły
Niby wilk, niby lis, niby garść, niby kiść
Lepiej leżeć tu niż iść

Kopię dół i wiem
Co tu zasadzę
Gdy nastaje bezkrólewie
Nie sposób króla zdradzić
Nie sposób przejść ulicą
I ukrywszy nienawiść rzec
Równowagę łap

Płyną rybki temat śliski
Skrzek i gwizdy jak cierń
W mojej stopie ekwabrystej
W mojej dłoni jasnej
Chodź
Równowagę łap

Filc i sztruks drapie sztywne
Brudzi go krew
Coś szepcze i trzaska
Uwiera mnie w pierś
Jestem słodszy od innych
Usłysz mój śpiew
Spłynęła łaska
Na szeroki step

Równowagę łap
I trzymaj się ściany bo
Nadchodzi dzień polarny
O to postrach malowany wiesz
Nie ukryje dziś cię wąska uliczka
Ani stropy popękane
Będziesz prędko pryskał
Ani stropy popękane
Będziesz prędko pryskał
Ani stropy popękane
Będziesz prędko pryskał

Filc i sztruks drapie sztywne
Brudzi go krew
Coś szepcze i trzaska
Uwiera mnie w pierś
Jestem słodszy od innych
Usłysz mój śpiew
Spłynęła łaska
Na szeroki step

Dziś okrywa nas cień
To olszyna i świerk
(to olszyna i świerk)

Słyszę gwizd, słyszę skrzek
Leżę tak trzeci dzień
Dziś okrywa nas cień
To olszyna i świerk

Okrywa nas cień
Słyszę gwizd, słyszę skrzecz
Leżę tak trzeci dzień



Credits
Writer(s): Michal Wiktor Bownik
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link