Ból (feat. Kartky)

Biorę tabletkę na sen, ej, zapijam setką setkę
Wrogów mam trochę na mieście
Nie wiem gdzie jestem, nie wiem gdzie biegnę
Jutro najpewniej złapią konsekwencje
Problemy jebać, jesteśmy za młodzi
Ruchome schody się skończą w tym tempie
Po co to robisz? Rodzina ma dosyć
Nie bierz tu przykładu ze mnie

Mam wrażenie, że wszędzie zajęte jest miejsce
Gdzie moje miejsce? Gonię to szczęście
Robię to częściej, wóda i sesje
To chyba sens mój, odczuwam presję
Wcześniej nie zapraszałaś na imprezkę
A teraz bajerkę, "Fajnie, że jesteś"
Smutki zapijam, od rana się trzęsę
Zamknij już gębę, bo wyjesz jak przester

Boję się jedynie tego typu sprawy
Że zawiodę i polegnę, marzeń spełnić nie zdążę
To zabiera mi powietrze, ludzie mówią
Że dam radę, a ja chyba po innej orbicie krążę
Mama ci mówiła ciągle
Żebyś rozum miał w głowie i decyzje sam podejmował mądrze
A wybory moje do tej pory przybliżają tylko
Dzień, w którym spóźnię się na własny pogrzeb

Nie wiem czy zginę jutro i po co bywałem tu?
Wezmę na siebie winę, mam dosyć tu stania już
Znam kilka dobrych dusz, znam kilka dobrych dusz
Kilka szklanek tu na stole, a przy Tobie ból

Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból
Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból
Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból
Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból

Nie wiem czy zginę jutro i po co bywałem tu?
Wezmę na siebie winę, mam dosyć tu stania już
Znam kilka dobrych dusz, znam kilka dobrych dusz
Kilka szklanek tu na stole, a przy Tobie ból

Nie byłem dobrym synem i bratem
Pracownikiem, partnerem, przyjacielem
Nie porównasz ze mną kto ile ma w łapie
I dziary dotykiem na klacie i ciele
Ja i tak sobie dam radę
Przejdę obok bezszelestnie
Kiedy Ty znowu ze składem
Walicie krajową na mieście

Kiedy zabraknie mi Ciebie jak dziś
Zadzwonię do kolegów i pójdziemy gdzieś pić
Wyglądałaś tak ładnie, jesteś chujowa dziś
Ja zaczynam od nowa, jakbym wrócił do Triss
To moja chora głowa znowu nie daje żyć
Jest taka kolorowa, czy to nie LSD?
I tak bardzo ją kocham, ale chyba nie dziś
Bo tamta czarna z dołu chce mnie słuchać, jak Ty kiedyś
Oślepiają mnie ledy
A tamte pajace chcą znowu się bić
O wrogach na mieście to nie powiem nic
Bo żaden niegodny poza Małą Mi
Jestem niezłomny, więc wyjaśnię Ci
Musi zabraknąć mi więcej niż krwi
Ona niech zrobi se wkurwione brwi
Bo ja sobie szkodzę najbardziej, nie Ty

Chcesz zabić powietrze? To my
Chorągiewy spierdalają jak psy
Ze łzami, jak ja, kiedy nie miałem siły
W grymasie bólu wjebany w labirynt
I ostatni zejdę z tej kry, choć zawsze będę ten zły
Piękny masz uśmiech, fałszywy
I grasz nowe życie na niby

Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból
Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból
Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból
Ból, ból, ból, ból, ból
Tylko ten jebany ból

Nie wiem czy zginę jutro i po co bywałem tu?
Wezmę na siebie winę, mam dosyć tu stania już
Znam kilka dobrych dusz, znam kilka dobrych dusz
Kilka szklanek tu na stole, a przy Tobie ból
Nie wiem czy zginę jutro i po co bywałem tu? (Tylko ten jebany ból)
Wezmę na siebie winę, mam dosyć tu stania już (tylko ten jebany ból)
Znam kilka dobrych dusz, znam kilka dobrych dusz (tylko ten jebany ból)
Kilka szklanek tu na stole, a przy Tobie ból



Credits
Writer(s): Jankowski Jakub, Tymcio Oliwer Robert, Przybylski Mateusz Michal
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link