Puzzle (feat. Gedz)

Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę w snach, w labiryncie się gubię
Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę i nie pytaj się co z jutrem

Nie mam kontroli, w agonii goni mnie czas ten
Co mi pozwoli wyzwolić się od tych ran, ej?
Bo to zabija powoli Cię, zanim zacznę
To było dla nas ważne, a wyszło jak zawsze (crash test!)
Stoję w deszczu, by nie było widać łez
Nie pytaj czemu po policzkach płynie krew
Zaginione serum, jak mam załadować szósty bieg?
To jak bieg do celu od nowa, bo drogę zabrał gniew
Ledwo co już wierzę, nie biorą mnie na poważnie
Się nie dziwię, skoro siódmy miesiąc się już błaźnię
Truć się kłamstwem, jak kolejne bariery w głowie
Koleiny poprzechodzę, zanim Ci odpowiem
Powiedz coś o sobie, a nie jakim jeździsz wozem
Wymownie to pierdolę, nie oceniam po wyglądzie
Nie imponuję Tobie? To dobrze, bo trafia do mnie
Że niosę to co czuję, a nie puste animozje

Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę w snach, w labiryncie się gubię
Teraz to nie leży jej w ogóle
Teraz to nie leży nam w ogóle

Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę i nie pytaj się co z jutrem
Mam już dosyć monotonii, nie chcę żeby ktoś tu dzwonił
Najpierw poukładać muszę...

Puzzle, bo ostatnio tylko w chuj stres (stres)
Ale przez to moje życie nie jest nudne
Kłótnie? Już nie, robię wszystko żeby
Uśmiech i luz mieć, robię ruchy, żeby sos mieć (sos mieć)
Muzy tyle, że głośniki mają dość mnie
Jak układam tu harmonię i melodię
Inspiracje łapię od niej, bo ona kuma mój lot, ej
Coraz rzadziej w rozsypce, ja robię rap
Ona prowadzi firmę i kumamy się nawet jak
Mówimy szyfrem, bo dopasowaliśmy do siebie życie i biznes
To mój czekan w drodze na szczyt (w drodze na szczyt)
I to największy zaszczyt (zaszczyt)
Życia fragmenty jak jej kształty
Mam wszystkie elementy układanki

Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę w snach, w labiryncie się gubię
Teraz to nie leży jej w ogóle
Teraz to nie leży nam w ogóle

Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę i nie pytaj się co z jutrem
Mam już dosyć monotonii, nie chcę żeby ktoś tu dzwonił
Najpierw poukładać muszę...

Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę w snach, w labiryncie się gubię
Puzzle, nie wiem kiedy je poskładam w sobie, może później
Nocami mam dziurę i nie pytaj się co z jutrem



Credits
Writer(s): Jakub Jan Gendzwill, Mateusz Michal Przybylski, Oliwer Robert Tymcio
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link