Darmodziej

Słyszałem jego krok
wzdłuż mojej kamienicy
Utkwiłem chciwy wzrok
gdy kroczył po ulicy
Orałem flet mu brzmiał
donośnie niczym dzwon
I był w tym cały żal
i czerń tysiąca wron
I wtedy zrozumiałem nagle
że to on
Na boso zbiegłem w dół
wyszedłem mu na przeciw
w podwórzu głodny szczór
buszował w stercie śmieci
przy bokach ciepłych żon
gdzie huć z miłością śpi
wtuleni w kołdry schron
rodzinny grali film,
a ja tak chciałem znać odpowiedź
dokąd iść.
Po bruku gnałem w dół
żeby mu zabiec drogę.
Miał płaszcz z wężowych skór
i wokół wiało chłodem.
Obrócił ku mnie twarz
swe oczy pełne wron,
a blizny dawny blask
skrywały niby szron
i wtedy zrozumiałe mnagle
kim był on.
Ze strachu ledwo szedł i słaniał się jak kloszard.
Do ust przykładał flet
od Hieronima Boscha.
W niebie się księżyc tlił
jak lampa w ciemną noc
jak mój sumienia krzyk
gdy żyga schlałem w sztok
i że to jest Darmodziej czułem
że to właśnie on.
Nasz Darmodziej
miłość gra
wierny waszym losom
bard który zna
wszystkie sny
i przemyka nocą.
Nasz Darmodziej słodki grzech
z jadem pod językiem
gdy sprzedać chce to co ma igły ze słownikiem.
Przez miasto wczoraj szedł
ot zwykły domokrążca.
A drogi jego kres znaczyła krwawa wstążka.
Flet jego wziąłem ja
a brzmi mi niczym dzwon
i był w nim cały żal
i czerń tysiąca wron
i wtedy już wiedziałem
że ja to on.
Wasz Darmodziej
miłość gram
wierny waszym losom
bard który zna wszystkie sny
i przemyka nocą.
Wasz Darmodziej
słodki grzech
z jadem pod językiem
gdy sprzedać chcę to co mam igły ze słownikiem.



Credits
Writer(s): Jaromir Nohavica, Antoni Muracki
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link