Azkaban

Zamknięty jak w klatce, choć twardy mam pancerz
Rysuje się grymas, to zachodu jest warte (warte)
Sam wejdę na skarpę, mój bagaż jak skrzydła
Kto by stracił tą szansę (szansę), są chmury jak Halfen
Układam na wymiar, słychać ostatnią salwę
Bo życie nie Marvel, zachłanny tu kończy jak Midas
Muszę swoje emocje dziś okryć, żadne z nich nie typuje do rezerw
Zmuszę każdy kolejny dzień zwłoki, by na życie nie wpłynął już więcej
A co jeśli nie mówią nic oczy, moje myśli, że jestem ich więźniem
Kto ma tu różne plaże jak Lukia, plecami odwróci się zawsze jak revers

Jak wiele stracisz, jeśli nie otworzysz duszy swej
Łatwo się sparzyć tu w każdym z nas budzi ten sam lęk
Tu jak Pankracy każdy walczy by się spełnił sen
Łatwo się sparzyć, ej, łatwo się sparzyć

Nie jestem jeden na milion, jestem jeden z milionów
Zamkowa cela przeważnie jest parę pięter od złotego tronu
Kminie jak Scofield i znów uciekam jak Ryszard Niemczyk
Klisza za mną jest potargana, a miała trzymać stalowe więzy
Azkaban, znam dobrze, dusza i ciało jak zbiór potrzeb
W celi śmierci naciągasz kuszę, obiecałeś że będzie dobrze
Pędzi ciągle, jak żyć mądrze, jak być kimś, gdy życzą stos
Nić wspomnień, da ci jutro, lepsze dni, czy swój koc

Jak wiele stracisz, jeśli nie otworzysz duszy swej
Łatwo się sparzyć tu w każdym z nas budzi ten sam lęk
Tu jak Pankracy każdy walczy by się spełnił sen
Łatwo się sparzyć, ej, łatwo się sparzyć

Jak wiele stracisz, jeśli nie otworzysz duszy swej
Łatwo się sparzyć tu w każdym z nas budzi ten sam lęk
Tu jak Pankracy każdy walczy by się spełnił sen
Łatwo się sparzyć, ej, łatwo się sparzyć

Mój Azkaban, zamknięty świat, jestem tu sam często mam to wrażenie
Że tkwię tu od lat i kręcę swój bat jakby na własne życzenie
Gaszę pragnienie jak światło, tylko sumienie zostało mi chyba
Choć życie mnie parzy jak magmą
Nie boli tak bo z wiekiem skorupy przybywa
Zrywa się zew, na zmianę stres, warkoczem łez przeplata
Smutek i śpiew, ostatni wdech, spadam na łeb by latać
Przestworza gdzie zorza wskazuje mi drogę
Nie robię bo muszę, a tworzę bo chce
Wciąż jestem na torze i życie w kolorze to jedyny lek

Jak wiele stracisz jeśli nie otworzysz duszy swej
Łatwo się sparzyć tu w każdym z nas budzi ten sam lęk
Tu jak Pankracy każdy walczy by się spełnił sen
Łatwo się sparzyć, ej, łatwo się sparzyć

Chciałem trochę hajsu, weź mnie znienawidź
Ja nie chciałem być sam, to serce moje krwawi
Nie kupię grama czasu, szczęścia mojej mamy
Szczęścia mojej damy, z tamtym damy sobie sami
Pryzmat, cela bez blasku, (ja) ja jestem jak w potrzasku
Sam zamykam się w zamku, jak więzień Azkabanu

Słonce maluje 'dżin'
Z rana jak dobry 'klin'
Mam dosyć bycia 'clean'
Niagara płynę 'z tym'
Kto groźny bywa 'z tym'
A, a, 'ej wyjdź'
Kiedy zerwany 'film'
Ja ciągle jestem w tym na bank

Jak wiele stracisz, jeśli nie otworzysz duszy swej
Łatwo się sparzyć tu w każdym z nas budzi ten sam lęk
Tu jak Pankracy każdy walczy by się spełnił sen
Łatwo się sparzyć, ej, łatwo się sparzyć

Jak wiele stracisz, jeśli nie otworzysz duszy swej
Łatwo się sparzyć tu w każdym z nas budzi ten sam lęk
Tu jak Pankracy każdy walczy by się spełnił sen
Łatwo się sparzyć, ej, łatwo się sparzyć



Credits
Writer(s): Orlikowski Kacper, Tymcio Oliwer Robert, Przybylski Mateusz Michal, Sak Lukasz Filip, Maciejowski Filip Lukasz
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link