Joker

Długo czekałem na deszcz, tymczasem świat się rozpadał
Znów się próbuję pozbierać, bo wciąż tylko innych potrafię poskładać
Umysł - otwarte pudełko wewnątrz puzzle sto tysięcy części
Przyglądam się elementom raz już złożyłem z nich bezkresny błękit
Lecz dzisiaj

Płoną samochody, ja się uśmiecham jak Joker
Siedzę sobie z flaszką łychy, antena jak hoker
Mówią: jestem czubkiem świata - potwierdzam diagnozę
Jak Burdż Chalifa, co u mnie słychać, ty znów się pytasz
Jest okej
Biją mi brawo, ja oczy mam we łzach jak Joker
Czekali długo, przepraszam za zwłoki i zwłokę
Boże, może zrobisz mi tu elektryczny fotel
Na grom z nieba, ja wciąż czekam

Życie jest cudem
Choć długo widziałem w nim tylko przyczynę i smutek
Życie jest cudem
Moje, bo twoje tak nazwać? To trzeba mieć tupet!
Mówili mi jak mam żyć
A sami byli zawsze tylko cieniem i echem
Mówili mi jak mam żyć
Ty, nie wiem, co byś zrobił? Ja zabiłem ich śmiechem
Zamykam im japy jak sedes
Bo gówno mi mogą powiedzieć
Stałem się kamieniem, bo za tym, w co wierzę
Stałem sam tak długo, że teraz chyba pójdę siedzieć
To moja ostatnia szansa, rozumiem proces jak Kafka
Rozwiąże problem jak kaftan, demony nie chcą już spać, ja
Otwieram głowę jak arkham
Choć nie dawali mi szansy, ich ręce w gestach błagalnych
Co za ironiczny timing
Z płonącej, tonącej tratwy
Czas na ostatni stage diving: lecę

Płoną samochody, ja się uśmiecham jak Joker
Siedzę sobie z flaszką łychy, antena jak hoker
Mówią: jestem czubkiem świata - potwierdzam diagnozę
Jak Burdż Chalifa, co u mnie słychać, ty znów się pytasz
Jest okej
Biją mi brawo, ja oczy mam we łzach jak Joker
Czekali długo, przepraszam za zwłoki i zwłokę
Boże, może zrobisz mi tu elektryczny fotel
Na grom z nieba, ja wciąż czekam

Deszcz syczy na karoserii świat ma już kreskę baterii
Czekam tylko aż się zwęgli zostanę ja i diamenty
Skąd to pragnienie anarchii? Grymas co wykrzywia wargi
Ogień, który muszę karmić, przymus niewytłumaczalny
Jesteś gotowy na żar-ty?
Rozdrapuję rany na ulice sączą się słowa i ropa naftowa
Też miałeś na twarzy ten grymas odrazy kiedy mijał cię blady chłopak
Z zapałkami dzieciak smutno się uśmiechał zapatrzony w gasnącą iskrę
Ten uśmiech skamieniał, a chłopak dojrzewał aż stanął przed wami z kanistrem
Wrzucić chce do kubła całą swoją przeszłość
Bo jedynie ogień widziany na zewnątrz
Wznieca w jego oczach coś, co już odeszło
Mały, blady płomień co rozpęta piekło
W niebo z automatu seria Tommy gun pluje jak z cebra
Bęben się kręci, loteria muszę połamać ci żebra żeby ci trafić do serca
W butelce Macallan eMka na końcu świata gram hejnał
Myśli gonitwa jak maze-run lepiej zacznijcie swój man-hunt
Bo się dopiero nakręcam

Płoną samochody, ja się uśmiecham jak Joker
Siedzę sobie z flaszką łychy, antena jak hoker
Mówią: jestem czubkiem świata - potwierdzam diagnozę
Jak Burdż Chalifa, co u mnie słychać, ty znów się pytasz
Jest okej
Biją mi brawo, ja oczy mam we łzach jak Joker
Czekali długo, przepraszam za zwłoki i zwłokę
Boże, może zrobisz mi tu elektryczny fotel
Na grom z nieba, ja wciąż czekam, wiesz jak się mam?
Jest okej



Credits
Writer(s): Jaroslaw Jozef Jaruszewski, Maciej Bartosz Kosicki
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link