Rozwód

To ty zabrałaś mi wujka
A drugi chciał się przez Ciebie wieszać
Nie miałem siły by zluzować pas
Stał tam bezradny dzieciak
W sumie to już bardzo dawno
Dał do myślenia doświadczenia plecak
Walisz po mordzie A każdy wybacza
Jak się zakochasz po czasie się staczasz
Ty same szkody przynosisz
Miliony rodzin na świecie rozbiłaś
Zesłali Ciebie na ziemię
Żebyś mogła legalnie szare komórki zabijać
Ilu bez domów w kartonach? Nie zliczę
Sami zafundowali sobie pstryczek
W sumie zazwyczaj pij i nie pierdol
Na dobre nie wyjdzie Ci to na pewno
Wolę się nie zakotwiczać
Kolejny rok z flaszką na ławce
Moje marzenia tak samo jak czyjeś
Mogą być ulotne zginąć jak latawce
Wolę się w porę ogarnąć
I tak wprowadziłaś mi Nie zły hardkor
Dobrze że za każdym razem ktoś łapał
Kiedy mi się chciało szybować przez balkon
Jak Cię zraniłem to pardon
Wiem że po pijaku wiele słów padło
Niektórzy sobie na to zasłużyli
Uwalnia żal smutek i to w jednej chwili
A Ciebie kurwo za nic nie przeproszę
Pozostań sama na półce
Najwyższa pora nas już nie będzie
Co to za kochanka co puszcza się wszędzie

Nie chce Cię widzieć już
Nie chce Cię więcej czuć
Nie będziesz więcej psuć
Nie widzę nas i już
Nie mogę się tak truć
Rozstańmy się po latach
Chcesz żebym został na dnie
A orły muszą latać

Whisky moja żono
Na nasz koniec przyszedł czas
Życie to moja kochanka
Nie zobaczą więcej nas

Nie liczę godzin i lat
Kłótni awantur i kosztów
Więcej nie powiem Ci chodź tu
W końcu pora na nasz rozwód

Wszyscy już wyszli
A na blacie stoją puste kieliszki
A Ty niedopita
Na mnie już czas żegnaj seniorita
O mnie nie pytaj na domówkach osiedlach i na koncertach
Bez Ciebie potrafię więcej
A z Tobą mogę tylko przegrać
Nie wiem czy wrócę, wolałbym nie, oby tak nie było
Do szczęścia to mi daleko kiedy towarzyszy mi toksyczna miłość
Wiem że Ty tego chcesz i pragnie przepita gardziel
Bez Ciebie osiągnę cel kolejny powód po co Tobą gardzę
Prowadzisz do dwóch dróg jedna to grób, a druga kryminał
Szczerze wolę się zestarzeć przy wnukach
Chociaż nie wiadomy mego życia finał
Mimo to mogę zapobiec i ty też tak samo ziomalu możesz
Zmienić melinę na dom i kominek
Patrzeć na rozwój, a nie jak popłyniesz
Za dużo miałem przykładów nie ładu
W swoim i tak samo też cudzym życiu
Jak się udało i jak na nie wyszło zawsze kończyliśmy na jebanym piciu
Nie będę Cię umoralniać musiałem dojrzeć do takich decyzji
Na Ciebie mordo też nie jest za późno
Pierdol to dzieciak nim zawiedziesz wszystkich
Lepiej jest zadbać o bliskich
A przy tym też dać przykład dzieciakom
Nie będzie Ci wstyd jak się zapytają
A synek odpowie pijakiem jest tato?
Inaczej rozpal domowe ognisko
Nim rozjebiesz wszystko
A cała praca pójdzie na próżno i będzie za późno

Weź się w garść Ty też masz powody do życia
Siłę i ambicje pracą gaś pragnienie picia
To już czas rzuć to w dal i nie patrz za siebie
Lepiej osiągać szczyty zamiast kończyć na glebie

Whisky moja żono
Na nasz koniec przyszedł czas
Życie to moja kochanka
Nie zobaczą więcej nas

Nie liczę godzin i lat
Kłótni awantur i kosztów
Więcej nie powiem Ci chodź tu
W końcu pora na nasz rozwód



Credits
Writer(s): Yahor Sharenda, Anywaywell -, Vin Vinci
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link