Milion
Strome schody, zerkam w dół, jak chowają trumnę
Zabrakło mi słów, bo byłem gotowy umrzeć
Czuję ból, jak dragi powodują pustkę
Ty nie czuj się jak tchórz, ale odwróć się od luster
Spisywali mnie na straty, przez połowę życia
Mieli moje rymy za nic, nie przestanę pisać
W ludziach zawiść, patrz po czynach, nigdy nie nazwiskach
Bo tam, gdzie bywa chcą Cię zranić, miła aparycja
Dziś na sali cisza, łzy, ktoś mówi, że tak bywa
Nie bądź słaby, w jakich ryzach, jak mam się utrzymać?
Dobry zwyczaj, tak przeliczam lata w długopisach
Długa lina, czuwał tata, bym się nie wypisał
W moim sercu blizna, sam ją tak rozgryzam
Chciałem list napisać, nie znam się na listach
Odkąd zmieniła się dawno adresatów lista
Milion spalonych kontaktów - wystarczyła iskra
Biały kruk to gest, a bogatych na to tu nie stać
Czarny tusz, jak krew, przelewamy nasze sumienia
Głośny krzyk, jak szept, gdy powodów do ciszy nie ma
Milion spraw, które chcą nas pogrzebać
Milion trumien zostawionych w sercach
Każdy dzień bez tchu, by kupić choć chwilę wytchnienia
Żaden kres, bo znów, dobrе chwile przychodzą, nieraz
Miałem dość, brak słów, gdy z życiеm dogadać się trzeba
Milion spraw, które niosą do nieba
Milion powodów, by już się nie bać (nigdy nie!)
Żyję tylko dzisiaj, mała, jutro jest zagadką
Nigdy nie gram kartą, wartą, kurwa, czy nie warto
Ile razy jeszcze dane będzie nam wejść w bagno?
Do trzech razy sztuka, dzisiaj palę czwartą (smoke weed!)
Coraz więcej mam w mieszkaniu światła, rzadko już używam zasłon
Przygniata mnie natłok, gramy sztukę, skaczę na tłok
Zdarza się przy barach, zrzucać z barów tę podatność
Się odcinam od relacji, dla których jestem okazją
Wchodzę na język lodowca, gdzieś pod Jökulsárlón
Nie chcę więcej sztucznie na językach być, jak słaby karton
Dałem serce, byłeś jebaną pijawką
Przez to brachol zza krat patrzy na świat, trzymaj się tam, Barto
No a tam, gdzie nasi ludzie, tam przeważnie wali trawą
Daj mi pole do popisu, zrobię na nim siano
Nie że z błahą sprawą, bo przychodzę po to, co zabrano
Wystarczyła iskra - Łukasz łatwopalny, jak etanol
Biały kruk to gest, a bogatych na to tu nie stać
Czarny tusz, jak krew, przelewamy nasze sumienia
Głośny krzyk, jak szept, gdy powodów do ciszy nie ma
Milion spraw, które chcą nas pogrzebać
Milion trumien zostawionych w sercach
Każdy dzień bez tchu, by kupić choć chwilę wytchnienia
Żaden kres, bo znów, dobre chwile przychodzą, nieraz
Miałem dość, brak słów, gdy z życiem dogadać się trzeba
Milion spraw, które niosą do nieba
Milion powodów, by już się nie bać (nigdy nie!)
Zabrakło mi słów, bo byłem gotowy umrzeć
Czuję ból, jak dragi powodują pustkę
Ty nie czuj się jak tchórz, ale odwróć się od luster
Spisywali mnie na straty, przez połowę życia
Mieli moje rymy za nic, nie przestanę pisać
W ludziach zawiść, patrz po czynach, nigdy nie nazwiskach
Bo tam, gdzie bywa chcą Cię zranić, miła aparycja
Dziś na sali cisza, łzy, ktoś mówi, że tak bywa
Nie bądź słaby, w jakich ryzach, jak mam się utrzymać?
Dobry zwyczaj, tak przeliczam lata w długopisach
Długa lina, czuwał tata, bym się nie wypisał
W moim sercu blizna, sam ją tak rozgryzam
Chciałem list napisać, nie znam się na listach
Odkąd zmieniła się dawno adresatów lista
Milion spalonych kontaktów - wystarczyła iskra
Biały kruk to gest, a bogatych na to tu nie stać
Czarny tusz, jak krew, przelewamy nasze sumienia
Głośny krzyk, jak szept, gdy powodów do ciszy nie ma
Milion spraw, które chcą nas pogrzebać
Milion trumien zostawionych w sercach
Każdy dzień bez tchu, by kupić choć chwilę wytchnienia
Żaden kres, bo znów, dobrе chwile przychodzą, nieraz
Miałem dość, brak słów, gdy z życiеm dogadać się trzeba
Milion spraw, które niosą do nieba
Milion powodów, by już się nie bać (nigdy nie!)
Żyję tylko dzisiaj, mała, jutro jest zagadką
Nigdy nie gram kartą, wartą, kurwa, czy nie warto
Ile razy jeszcze dane będzie nam wejść w bagno?
Do trzech razy sztuka, dzisiaj palę czwartą (smoke weed!)
Coraz więcej mam w mieszkaniu światła, rzadko już używam zasłon
Przygniata mnie natłok, gramy sztukę, skaczę na tłok
Zdarza się przy barach, zrzucać z barów tę podatność
Się odcinam od relacji, dla których jestem okazją
Wchodzę na język lodowca, gdzieś pod Jökulsárlón
Nie chcę więcej sztucznie na językach być, jak słaby karton
Dałem serce, byłeś jebaną pijawką
Przez to brachol zza krat patrzy na świat, trzymaj się tam, Barto
No a tam, gdzie nasi ludzie, tam przeważnie wali trawą
Daj mi pole do popisu, zrobię na nim siano
Nie że z błahą sprawą, bo przychodzę po to, co zabrano
Wystarczyła iskra - Łukasz łatwopalny, jak etanol
Biały kruk to gest, a bogatych na to tu nie stać
Czarny tusz, jak krew, przelewamy nasze sumienia
Głośny krzyk, jak szept, gdy powodów do ciszy nie ma
Milion spraw, które chcą nas pogrzebać
Milion trumien zostawionych w sercach
Każdy dzień bez tchu, by kupić choć chwilę wytchnienia
Żaden kres, bo znów, dobre chwile przychodzą, nieraz
Miałem dość, brak słów, gdy z życiem dogadać się trzeba
Milion spraw, które niosą do nieba
Milion powodów, by już się nie bać (nigdy nie!)
Credits
Writer(s): Mateusz Michal Przybylski, Oliwer Robert Tymcio, Lukasz Pawel Opilka, Pawel Tadeusz Surman
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.