nie zabijaj mnie
Nad Krainą Lodu zapadła noc
Pamiętam, jakby to było wczoraj
K wyraźnie uśmiechał się pod nosem do wspomnień
Wrzucił drewno do kominka i rozpalił ogień kilkoma wprawnymi ruchami
"To już koniec naszej wyprawy"
Powiedział do kogoś, kogo nie sposób było dostrzec w mroku gęstym jak smoła
"A Ty..." - zwrócił się wyraźnie do mnie
I choć słyszałem każde jego słowo, bo był tuż za mną
Stałem nieruchomo jak posąg
Zbliżył się za filar, za którym podsłuchiwałem całą rozmowę
I z tyłu bardzo cicho powiedział:
"A Ty... uważaj na siebie
Kiedy przypadkiem kątem oka uchwycisz ruch w lustrze
Coś na Ciebie czeka
Nie daj się znowu oszukać samemu sobie
Zmysły są zawodne
Idź za moim głosem, idź za głosem..."
Trzasnęły drzwi i zrobiło się bardzo cicho
Kiedy otworzyłem oczy, w izbie była pustka
Ogień wesoło buzował w kominku
A roztańczone płomienie świec rzucały złowrogie cienie na podrapane ściany
Odwróciłem się za siebie i od razu zorientowałem się, że popełniłem błąd
Coś wyskoczyło z mroku jak diabeł, jak strzyga
Złapało mnie mocno za ręce i przycisnęło do ściany, tak mocno, że nie mogłem wydobyć oddechu
"Idź za moim głosem..." - rozległo się gdzieś w tle jak spod wody
A ja od tego momentu nie pamiętam już niczego
Jakbym... odleciał w biel
Gdy mnie znaleźli, nie żyłem od wielu dni
Zmrożone zwłoki oblizywane przez bezpańskie psy i robaki zostały tam
Jako symbol mojego żałosnego, dawnego życia
Nie wiedzieli jednak, że ich obserwuję
Wzięli to, co nadawało się do splądrowania
I podpalili moją starą posiadłość jak stodołę czy spichlerz
Napotkany gdzieś przy wiejskich, zapomnianych drogach
Nie szczędząc drwin i pogardy
Ja jednak dawno już nie mieszkałem w tym ciele
A te kilka ścian nie stanowiło niczego, co miałoby dla mnie jakąkolwiek wartość
Nigdy nie miało
Kiedy ogień rozszalał się na dobre, jak nocny upiór
Poszybowałem za krukami i zatoczyłem koło nad pogorzeliskami
A kiedy nad ranem dogasały i okoliczna gawiedź zebrała się, żeby zobaczyć co się stało
Ja byłem już bardzo daleko
Nad szczytami mglistych gór, z których widziałem wszystko, ale jakby nic
W końcu znowu byłem...
Ślepy... i wolny
I głupi... i szczęśliwy
Jak nikt
Pamiętam, jakby to było wczoraj
K wyraźnie uśmiechał się pod nosem do wspomnień
Wrzucił drewno do kominka i rozpalił ogień kilkoma wprawnymi ruchami
"To już koniec naszej wyprawy"
Powiedział do kogoś, kogo nie sposób było dostrzec w mroku gęstym jak smoła
"A Ty..." - zwrócił się wyraźnie do mnie
I choć słyszałem każde jego słowo, bo był tuż za mną
Stałem nieruchomo jak posąg
Zbliżył się za filar, za którym podsłuchiwałem całą rozmowę
I z tyłu bardzo cicho powiedział:
"A Ty... uważaj na siebie
Kiedy przypadkiem kątem oka uchwycisz ruch w lustrze
Coś na Ciebie czeka
Nie daj się znowu oszukać samemu sobie
Zmysły są zawodne
Idź za moim głosem, idź za głosem..."
Trzasnęły drzwi i zrobiło się bardzo cicho
Kiedy otworzyłem oczy, w izbie była pustka
Ogień wesoło buzował w kominku
A roztańczone płomienie świec rzucały złowrogie cienie na podrapane ściany
Odwróciłem się za siebie i od razu zorientowałem się, że popełniłem błąd
Coś wyskoczyło z mroku jak diabeł, jak strzyga
Złapało mnie mocno za ręce i przycisnęło do ściany, tak mocno, że nie mogłem wydobyć oddechu
"Idź za moim głosem..." - rozległo się gdzieś w tle jak spod wody
A ja od tego momentu nie pamiętam już niczego
Jakbym... odleciał w biel
Gdy mnie znaleźli, nie żyłem od wielu dni
Zmrożone zwłoki oblizywane przez bezpańskie psy i robaki zostały tam
Jako symbol mojego żałosnego, dawnego życia
Nie wiedzieli jednak, że ich obserwuję
Wzięli to, co nadawało się do splądrowania
I podpalili moją starą posiadłość jak stodołę czy spichlerz
Napotkany gdzieś przy wiejskich, zapomnianych drogach
Nie szczędząc drwin i pogardy
Ja jednak dawno już nie mieszkałem w tym ciele
A te kilka ścian nie stanowiło niczego, co miałoby dla mnie jakąkolwiek wartość
Nigdy nie miało
Kiedy ogień rozszalał się na dobre, jak nocny upiór
Poszybowałem za krukami i zatoczyłem koło nad pogorzeliskami
A kiedy nad ranem dogasały i okoliczna gawiedź zebrała się, żeby zobaczyć co się stało
Ja byłem już bardzo daleko
Nad szczytami mglistych gór, z których widziałem wszystko, ale jakby nic
W końcu znowu byłem...
Ślepy... i wolny
I głupi... i szczęśliwy
Jak nikt
Credits
Writer(s): Jakub Jankowski, Dominik Sawinski, Patryk Lesniewski
Lyrics powered by www.musixmatch.com
Link
© 2024 All rights reserved. Rockol.com S.r.l. Website image policy
Rockol
- Rockol only uses images and photos made available for promotional purposes (“for press use”) by record companies, artist managements and p.r. agencies.
- Said images are used to exert a right to report and a finality of the criticism, in a degraded mode compliant to copyright laws, and exclusively inclosed in our own informative content.
- Only non-exclusive images addressed to newspaper use and, in general, copyright-free are accepted.
- Live photos are published when licensed by photographers whose copyright is quoted.
- Rockol is available to pay the right holder a fair fee should a published image’s author be unknown at the time of publishing.
Feedback
Please immediately report the presence of images possibly not compliant with the above cases so as to quickly verify an improper use: where confirmed, we would immediately proceed to their removal.