słodki jezu

Ach, zbladły orły z torsu spoconego
Powiedz, podoba Ci się Twoje nowe gniazdo?
Odwiedziłeś już tak wiele części ciała mdłego
Że wyglądasz jakby jednak nie bardzo
Jak ze sztancy do znakowania bydła odbity
Rozmnożony jak w hodowli
Narastasz uporczywie jak w nosie polipy
Kompletnie do lotu niezdolny

Ach poeto, ponownie mordowany
Cytowany przez cynicznych prozaików
Znamy kilka linijek z kontekstu wyrwanych
Nauczycielki wymagają zachwytu
A Ty przecież chciałeś wódki i seksu
I żeby odpieprzyli się natręci
Czy stępione ostrze nadużytego tekstu
Nie budzi w Tobie co najmniej niechęci?

Otaczają nas symbole
Tkwią w betonach, w zieleniach
Niezbyt są zadowolone, mmm
Bo coraz większy syf się na nich zbiera

Ach wodzu, zimny kamiennie
Pod którym kwiaty składają akolici
Walczyłeś o coś innego, niż oni zapewne
Ale to o Tobie każdy z nich krzyczy
Może i byłeś bezwzględny wobec świata
Bo głównie tacy bywają wodzami
Lecz gdy Twój twardy wzrok te zmienne mordy omiata
Czy nie przesadnej doczekałeś kary?

Ach, słodki Jezu z publicznego kibla
Umieszczon tam, bo umieszczony wszędzie
Czy tradycja ta nie zdaje Ci się dziwna?
Czy nie zatraciła się w rozpędzie?
Gdyż versus te wszystkie ekskrementy
Ty ich nie uszlachetniasz, to one Ci ujmują
Im więcej wisisz, tym mniej jesteś święty
Im wyżej cię unoszą, tym mniej jesteś górą

Otaczają nas symbole
Tkwią w betonach, w zieleniach
Niezbyt są zadowolone
Bo coraz większy syf się na nich zbiera

Osaczają nas symbole
Tkwią w betonach, w zieleniach
Każdy nie żyje, a i tak umiera
Naprawdę nie trzeba



Credits
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link