Antypokoleniowcy

Wszyscy piją energole i bawią się używkami
A dziewczyny siedzą w telefonie dniami i nocami
Zero pasji, zero pracy, byle by skończyć z dwójami
I odpalić na Pornhubie zakładkę ze step siostrami

Bo to już uzależnienie, nie znam samodyscypliny
Co za dziwne pokolenie, dziś wracam do tej maksymy
Babcia z dziadkiem mi mówili, żebym zawsze był uczciwy
I nigdy nie wplątał się w alkohol albo w narkotyki

Wiem, że nigdy nie ulegnę, ale ciężko mi się patrzy
Jak świeżo po urodzeniu przykuwają nas do ławki
Uczyłbym się tylko rapu, gdybym nie wkurwiał sąsiadki
Bo w chuj znam się na tym fachu i mam spisane notatki

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy
Jesteśmy robotami i chcemy trochę wolności
Walczymy z rodzicami, staramy się o związki
Do klatki mnie wjebali, jeszczе zanim byłem zdolny do marzeń

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy
Jesteśmy robotami i chcemy trochę wolności
Dlatego uciekamy do chwilowych przyjemności
A potem dyrektorki się dziwią, skąd macie przy sobie trawę?

Piję Coca Colę, jem chujowe żarcie ze sklepu
I czuję się jakbym za chwilę miał doznawać wylewu
W uszach bezprzewodowy dźwięk, lecz nie na Spotify Premium
Bo to nie Warszawskie liceum, tylko shit z PRL'u

Nie wiem jak mam zarabiać siano, tylko jak je liczyć
Wiem, o której muszę tam przyjść i że wychodzę z niczym
Że panie woźne są przemiłe, ale mają dość tej pracy
I że chciałyby się zająć czymś, co by lubiły

Jak kurwa my, tylko, że my nie mamy wyboru
Jak chcesz żyć marzeniami nie zobaczysz telefonu
Rodzice dają kary nie wiedząc, że to za chuja powód
Bo chcemy tylko miłości, akceptacji i wyboru, a nie krat (ja pierdole)

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy
Jesteśmy robotami i chcemy trochę wolności
Walczymy z rodzicami, staramy się o związki
Do klatki mnie wjebali, jeszcze zanim byłem zdolny do marzeń

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy
Jesteśmy robotami i chcemy trochę wolności
Dlatego uciekamy do chwilowych przyjemności
A potem dyrektorki się dziwią, skąd macie przy sobie trawę?

Nikt nigdy nie zmienił świata robiąc to, co świat mu kazał
Pasja nie była zdeptana póki miałeś sen strażak
Gościa, astronauty, koszykarza albo policemana
Chciałem być piłkarzem, dlatego napisałem gówniaka

Jebać system, bóg nigdy nie napisałby przykazań
Trochę dziwne, komunię wziąłeś, bo prosiła mama
A tą biblię, którą dostałeś na prezent od brata
Wyniosłeś w worze na śmieci, bo się tylko zakurzała

Jebać system, ponoszę cię za rytmem
Prawdziwa klasa zaczyna się, gdy wygrywasz bitwę
A w walce z samym sobą odkryłem to, że to istnienie
Może być warte tylko, kiedy działasz samoistnie, elo

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy
Jesteśmy robotami i chcemy trochę wolności
Walczymy z rodzicami, staramy się o związki
Do klatki mnie wjebali, jeszcze zanim byłem zdolny do marzeń

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy
Jesteśmy robotami i chcemy trochę wolności
Dlatego uciekamy do chwilowych przyjemności
A potem dyrektorki się dziwią, skąd macie przy sobie trawę?

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy, jebać szkołę
My wszyscy to antypokoleniowcy, z dyrektorem, pi...
Bo my wszyscy to antypokoleniowcy, umysłowe
Bo my wszyscy to antypokoleniowcy, blokady nie znaczą nic

Bo my wszyscy to antypokoleniowcy, pojebany synek
Bo my wszyscy to antypokoleniowcy, skurwysynem jestem
Bo my wszyscy to antypokoleniowcy, na linię to kładę
Bo my wszyscy to antypokoleniowcy, ale pojebane



Credits
Writer(s): Mikolaj Vargas, Szymon Frackowiak, Karol Lasota
Lyrics powered by www.musixmatch.com

Link